czwartek, 30 września 2010

Na weekend ku przestrodze




Jeżeli w czasie weekendu wybieracie się do jakiejś restauracji, najpierw upewnijcie się, że nie jest to lokal z gatunku tych, opisanych z niezwykłą przenikliwością ciętym piórem naszej noblistki.



"Lepieje"  Wisławy Szymborskiej do poczytania w "Kąciku poetyckim".

poniedziałek, 27 września 2010

27. Nie to jest ładne, co jest ładne, ….

… ale to, co się komu podoba- stara prawda, która jednak trzeba co jakiś czas przypominać sobie i innym.

Od pewnego czasu Wkurzak jest osobiście i jednoosobowo odpowiedzialny za swą garderobę. Sam kupuje swoje ‘szmatki’, sam je komponuje w całości. Sam też w nich hasa po mieście. ‘Sam’ oznacza beze mnie -jego koleżkowie, ubrani podobnie wytwornie, nie widzą problemu w pokazywaniu się z tak ‘ekstrawagancko’ zestrojonym osobnikiem. Pewnie dlatego, że wyglądają nie lepiej od niego.

Mam dwie teorię na wyjaśnienie kontrowersyjnych wyborów Wkurzaka w dziedzinie doboru tekstyliów:

-Teoria ‘A’ mówi, że Wkurzak jest nieodkrytym duchowym bliźniakiem melanżu Prady i Gaultier, z lekką domieszką de la Renty. Kiedyś świat go dostrzeże i się nim zachwyci. Chwała, która wtedy na Wkurzaka spłynie (poparta odpowiednimi apanażami), wyrówna mu straty moralne obecnie odnoszone ( w postaci komentarzy; „A co to przyszło?”, którymi go teraz raczę),

-Teoria ‘B’ zakłada, że Wkurzak to kompletny ubraniowy abnegat. Nieudolność w komponowaniu strojów zawdzięcza swojemu lenistwu, wrodzonemu bezguściu i niezwykłej- wręcz heroicznej- odporności na sugestie osób, których poczuciu estetyki można zaufać.

Mając ulotną nadzieję na prawdziwość Teorii ‘A’, posiadam morze dowodów wskazujących na Teorię ‘B’ jako prawdziwą. Przytoczę zaledwie kilka:

- Wkurzak uważa, że słowa ‘modne’ i ‘niewygodne’ są synonimami,
- Wkurzak wierzy, że stwierdzenie „ładnemu we wszystkim ładnie" odnosi się także do niego (choć w domu parę luster jest, używać ich może w stopniu nieograniczonym i to i owo w swoim myśleniu skorygować),
- Wkurzak myśli, że na świecie jest siedem kolorów,
- Wkurzak mniema, że noszenie wybranej części garderoby tak długo, aż się ona na osobniku noszącym rozpadnie na czynniki pierwsze, jest działaniem ekologicznym i uzasadnionym względami wyższymi ( Jakimi? Nie mam pojęcia- muszą być tak wysokie, że ja- z mojej żabiej perspektywy- ich dostrzec nie potrafię.)

Nie to jest ładne, co jest ładne, ale to, co się komu podoba. Dlatego nie będę Wkurzaka na siłę stylizować. Niech sobie będzie, jaki chce- jego prawo. Uznam, że to sposobność do ćwiczenia w sobie cnoty tolerancji. Nie oznacza ona akceptacji, dlatego na zachwyty ‘garderobiane’ z mojej strony Wkurzak nie ma co liczyć. Oznacza jedynie trening umysłu, aby ten nie odrzucał tego, czego zrozumieć nie potrafi. Bo inności nie musimy zawsze postrzegać jako ułomności, i nie ważne, że stoi ona w konflikcie, na przykład, z naszą wrażliwością estetyczną.

Tolerancja to gotowość przyznania innej osobie tej samej dozy inteligencji i dobrej woli, co sobie. I tego nam wszystkim życzę.

czwartek, 23 września 2010

Specyfika limeryka

Limeryk (ang. limerick, od miasta Luimneach w Irlandii) — miniaturka liryczna; nonsensowny, groteskowy, wierszyk o skodyfikowanej budowie:
• pięć wersów o ustalonej liczbie sylab akcentowanych (w klasycznym limeryku wersy I, II i V liczą po trzy zestroje, a wersy III i IV – po dwa)
• układ rymów aabba,
• trzeci i czwarty wers krótsze od pozostałych (zwykle o 2-3 sylaby),
• nazwa geograficzna w klauzuli pierwszego wersu (podstawa rymu a).

Pod względem treści limeryk jest rymowaną anegdotą, ma też zwykle stały układ narracji:
• wprowadzenie bohatera i miejsca, w którym dzieje się akcja, w pierwszym wersie,
• zawiązanie akcji w wersie drugim (często wprowadzony jest tu drugi bohater),
• krótsze wersy trzeci i czwarty to kulminacja wątku dramatycznego,
• zaskakujące, najlepiej absurdalne rozwiązanie w wersie ostatnim.

Jeżeli Szanowny Czytelnik jeszcze nie uciekł, gdzie pieprz rośnie po tym nudnawym wstępie, to gratuluję i spróbuję udowodnić na przykładach, że nawet tak restrykcyjna formuła nie stanowi przeszkody do tworzenia dzieł wielkich, w serce i pamięć zapadających. Pod warunkiem, że jest się Wisławą Szymborską, Julianem Tuwimem lub Maciejem Słomczyńskim.

Limeryków ciekawi Czytelnicy znajdą je w ‘Kąciku poetyckim’.

środa, 22 września 2010

26. Nie masz cwaniaka nad Wkurzaka

Zdecydowanie, bo Wkurzak to nie tylko tytan intelektu, ale także istotka sprytna
i przebiegła. Tak się Wkurzakowi roi, a potem się budzi- wypoczęty i w świetnym humorze, zanim rzeczywistość mu światopoglądu nie wyprostuje. Najczęściej ową ‘rzeczywistością’ jestem ja.

Nie, to wcale nie tak, że specjalnie się na niego zasadzam i błędy wytykam. Mam dowody na udowodnienie moich racji, które można podzielić na dwie kategorie:

Kategoria A- dowody rzeczowe:

- posiadamy dwa ekspresy do kawy, każdy był ( cytuję Wkurzaka) ‘prawdziwą okazją, której nie można się było oprzeć i żal byłoby nie kupić’. Spieszę nadmienić, że każdy z nich jest tak skonstruowany, że po przyrządzeniu jednej filiżanki kawy trzeba sobie zarezerwować kilkanaście minut na umycie tego cuda techniki. W sumie- więcej mycia niż picia, toteż sprzęty owe stoją nieużywane. (Chętnie odstąpię, po okazyjnej cenie, jeśli ktoś jest zainteresowany nabyciem- superpromocja.) Zwłaszcza, że zwykle w tym domu pija się kawę rozpuszczalną, o czym przebiegły Wkurzak zapomniał łapiąc te ‘okazje’.

- komputer Wkurzaka jest załadowany programami przeróżnymi, które są w stanie zrobić wszystko. Pod warunkiem, że potrafi się je do roboty zachęcić. No właśnie- pod warunkiem. Nie muszę chyba dodawać, że w przypadku Wkurzaka warunek ten nie jest spełniony. „Póki co, bo jak się nauczę, to świat zadziwię!”- butnie ogłasza spryciula Wkurzak. Póki co, świat czeka na bycie zadziwionym. Czeka już długo i chyba powoli traci nadzieję. Fakt ten Wkurzaka w żadnym stopniu nie peszy, ani nie deprymuje.

Kategoria B- dowody bardziej uznaniowej natury, jednakże niepozbawione siły przekonywania:

- Wkurzak święcie wierzy, że jego przepastne wnętrze i nieodparty urok osobisty są
–same w sobie- dobrem narodowym. Z faktu posiadania dobra narodowego płyną szeroką rzeką korzyści przeróżne: Wkurzakowi należy się sukces, poklask i szczęście tylko dlatego, że Wkurzak jest. I choć trudno w to uwierzyć, zwykle dostaje to, czego chce- bez (szczególnego) wysiłku (intelektualnego), potu i znoju. Zrozumiawszy to, można albo podnieść heroiczny wrzask, obwiniając ten padół łez o brak podstawowego poczucia sprawiedliwości ( a może i przyzwoitości), albo przyjąć powyższe do wiadomości i pogodzić się z własną dolą marną, piętnem niedoskonałości naznaczoną.

- Według Wkurzaka praktyczne podejście do życia jest przejawem upośledzenia wyobraźni.

Dlaczego Wkurzak mnie wkurza? Bo mu zazdroszczę. Tej jego niepohamowanej wiary we własne nieograniczone możliwości. I absolutnej pewności, że wszystko się uda, że na wszystko przyjdzie odpowiedni moment, a klocki układanki złożą się w bezbłędną całość. I tego, że często ma rację. Wkurza mnie moja wymuszona sytuacją praktyczność (ktoś przecież musi trzeźwo myśleć) i trwanie na ziemi, gdy Wkurzak unosi się ponad nią, szybując w bańce swojego naiwnego optymizmu. Czasami czuję, że tym swoim fruwaniem Wkurzak podcina mi skrzydła. I wtedy wkurza mnie jeszcze bardziej i- wbrew sobie- staję się jeszcze bardziej realistyczno-praktyczna……
Kwadratura koła, które toczy się z coraz większym wysiłkiem.

poniedziałek, 20 września 2010

25. PARKER DUOFOLD 14 K PEN N

Ten tajemniczo brzmiący tytuł to nic innego, jak pełna nazwa mojej ulubionej pamiątki rodzinnej.


Nie znam pełnej historii tego pióra- nie wiem, kiedy dokładnie pojawiło się w naszej rodzinie i  skąd do nas przyszło. Czy zostało po prostu kupione w sklepie, czy znalazło się u nas na skutek jakiegoś bardziej skomplikowanego biegu wypadków? Czy chciało być z nami, czy sprawił to przypadek? Czy jest z nami szczęśliwe, czy czeka z niecierpliwością na chwilę, gdy zmieni właściciela?

Wiem na pewno, że używał go mój pradziadek, potem przegrało z długopisami i nie używał go nikt. Teraz piszę nim ja. 

„…Ewidentny wynalazek Parkera powstał w 1921, kiedy firma zaprezentowała śmiałego Parkera Duofolda. To dużych rozmiarów pióro, ze  wspaniałą złotą stalówką, złamało wszelkie dotychczasowe konwencje. Ale najprawdopodobniej najbardziej szokująca okazała się cena sprzedaży, która wynosiła $7   i była większa niż dotychczasowych piór. W przeciągu tygodnia kolosalna sprzedaż piór przekroczyła ogromne koszty poniesione na trzymiesięczną kampanię reklamową. Parker Duofold był niekwestionowanym sukcesem.
Arthur Conan Doyle posłużył się nim by napisać Sherlocka Holmesa. W czasie pisania najsławniejszej powieści detektywistycznej, znalazł także czas by napisać list do Lorda Molesworth, członka zarządu Parkera, proklamujący, że  " w Duofoldzie, który posiada, znalazł bratnią duszę". Dzisiaj Duofoldy z tamtej epoki są wciąż ulubionymi egzemplarzami dla kolekcjonerów.” 


Tak więc, za każdym razem, gdy biorę to pióro do ręki, dotykam ucieleśnienia sukcesu- zarówno jego twórcy, stratega marketingowego, jak i przynajmniej jednego użytkownika. I zastanawiam się, czy ono wie, że trochę mnie peszy. Czy wypada używać go tak zwyczajnie i bez wyobraźni do rzeczy prozaicznych, za które nie będzie nagrody, sławy i zachwytów, które nie łamią żadnych konwencji. A ja tak robię. Czasami wypełniam nim nieistotne tabelki, czasami podpisuje dokumenty, innym razem służy mi do walki z materią słowa. Myślę, że wtedy jest zadowolone, lekko sunie po papierze i pozostawia na nim litery kształtniejsze niż potrafiłby wydobyć z mojej dłoni jakikolwiek długopis czy ołówek. Czy w takich momentach jestem jego bratnią duszą?

Nie dziwi mnie, że pióra te są cenione przez kolekcjonerów, bo same w sobie są kolekcjonerami- zbierają myśli, emocje i doświadczenia swoich użytkowników, ocalają je od kurzu zapomnienia. Każda z tych osób zostawiła na nich swój ślad- piętno specyficznie wygiętej stalówki lub rękopisu klasyki literackiej, bywa różnie. Ale zawsze jest coś, co Parker Duofold 14 K Pen N za nas przechowa. I opowie o tym następnemu właścicielowi. Trzeba tylko pozwolić mu mówić. Trzeba tylko zacząć go słuchać…..

„Nigdy nie pisać książki, kiedy wystarczy strona, ani rozdziału, gdy starcza słowo” *– szemrze atrament wypływający z szerokiej stalówki. Jak zwykle, ma rację, więc pozwolę, aby pióro odpoczęło już w cieniu skuwki ozdobionej złotą strzałą. Celności uwag Parkera nie wolno ignorować.




* Georg Christoph Lichtenberg

piątek, 17 września 2010

Zoologiczny weekend

'Kącik poetycki' z dumą przedstawia 'bestiarium niekompletne', czyli o zwierzątkach wierszy kilka. I nie o kotkach, pieskach itp, tylko o żyjątkach zwykle w poezji niedocenianych i pomijanych, a przyrodniczo ważnych niezmiernie. Chwała im i autorom ich opiewającym.

24. Mądrość przychodzi z czasem


WKURZAK
(wertując stary album ze zdjęciami)

Wiesz, jak patrzę na te fotki, dochodzę do wniosku, że niewiele się przez lata zmieniłem.

JA
(spokojnie i do rzeczy)

Z czego wnosisz?

WKURZAK
(podtykając mi pod nos wyżej wzmiankowany album)

Popatrz tylko, ten sam błysk w oku, ten sam uśmiech. Nawet spodnie te same!


JA

Co do spodni, masz prawie rację. Krój ten sam, tylko kolor o trzy odcienie jaśniejszy.

( Fakt, że Wkurzak przeprowadza w tej chwili analizę porównawczą palety barw spodni- zerka raz na zdjęcie, raz na parę spranych do nieprzytomności portek, w które się dzisiaj zestroił- dowodzi słuszności twierdzenia, że sarkazm to środek stylistyczny, który pozwala oddzielić inteligentnych od inteligentnych inaczej).


WKURZAK

No, może trochę.
(przyznaje z niechęcią)

Ale reszta bez zmian.
( uśmiecha się błogo)


JA

A nie przyszło Ci do głowy, że może to źle. Może trzeba pozwolić, by czas zapisał nam życie na twarzy? Nie można udawać, że zegar i świat stanęły dla nas w miejscu, bo to przyznanie się do stagnacji myśli i zastoju uczuć. Zmiany są dobre, trwanie- nie, bo oznacza bezruch. Wiesz, kto nie idzie naprzód, ten się cofa…..

(uzmysławiam sobie bezcelowość kontynuowania tego wywodu, ponieważ moja jednoosobowa publiczność nie raczy mnie już swoją uwagą i zainteresowaniem)


WKURZAK
(nadal przerzucając karty albumu)

O, popatrz- tu jest Iksiński. Rany, jak on się zmienił, zupełnie nie ten facet- teraz jego mięsień piwny wyprzedza go w drzwiach o jakieś pół metra. A po jego naiwnym i szczerym spojrzeniu nie został nawet cień. To smutne, jak okrutnym wizażystą potrafi być upływ czasu.


JA

……………….

Milczę, przypominając sobie wszystko to, co zdarzyło się w życiu Iksińskiego, a o czym wiem. W myślach wracam do chwili, gdy jego – jak to określił Wkurzak- ‘naiwnie szczere’ rysy twarzy zmieniły się na zawsze w ostre kanty. Nie czuję rozczarowania, że nie ma już Iksińskiego- chłopaka, widzę przed sobą Iksińskiego- mężczyznę, którym musiał się w tamtym momencie stać. Podołał zadaniu, ale tego już na zdjęciu nie widać. Ono uwieczniło skutek, pominęło przyczynę.

Po jakimś czasie uzmysławiam sobie, że w pokoju zaległa kompletna cisza. Spoglądam kątem oka na Wkurzaka. Siedzi w milczeniu, ze wzrokiem utkwionym w jakimś zdjęciu. Jest poważny i trochę nieobecny, opuszkiem palca dotyka fotografii, na którą patrzy. Nagle zauważam, że jego rysy ściągnęły się niemal boleśnie, a kolor twarzy zbliżył się do palety barw ziemi.


WKURZAK
(wstając powoli z fotela)

Zadzwonię do Iksińskiego, dawno się nie widzieliśmy.



Mądrość przychodzi z czasem. I pamięcią.

środa, 15 września 2010

23. Muzyka, muzyka, tkliwa dynamika .........…*

Najprostsza definicja mówi, że muzyka (gr. mousike) to sztuka organizacji struktur dźwiękowych w czasie. Jest jedną z dziedzin sztuk pięknych, która wpływa na psychikę człowieka poprzez dźwięki. Zgadzam się z tym twierdzeniem całkowicie, zwłaszcza, że przytoczona definicja nie precyzuje jak muzyka wpływa na rzeczoną psychikę i po jakim czasie – jeśli w ogóle- jej wpływ ustaje. Rozważmy więc rzecz na przykładach.

Umiłowanie muzyki punk wydatnie wpływa na fryzurę miłującego; country- na dobór obuwia; metalu- decyduje o wyborze odzienia wierzchniego. Przykłady można mnożyć, ale podane wystarczą do zilustrowania postawionej tezy.

Istnieją też wpływy niezauważalne gołym okiem, ale głęboko zakorzenione w potocznej mentalności- miłośnicy muzyki klasycznej mają opinię sztywniaków i nudziaków, a fani jazzu postrzegani są jako osoby z lekka oderwane od rzeczywistości. Fani disco polo, to …. fani disco polo ( z całym dobrodziejstwem tego inwentarza).

Stoję na stanowisku, że wpływ muzyki nie ustaje nigdy- jedynie zmienia swą formę i intensywność. Im człek starszy, tym mniej widzialne są jego przejawy. Jednak ślad wysłuchanych dźwięków, bez względu na kategorię, do której należą, zostaje w nas na zawsze. Pojawia się znikąd, w najmniej oczekiwanym momencie i potrafi zmienić szarość dnia w purpurę niezwykłości. Czasami pomaga zapomnieć, czasami uczy pamiętać. Niekiedy wyraża w naszym imieniu to, czego sami nie potrafimy nazwać słowami, innym razem burzy nieznośny mur ciszy. Potrafi nas zadziwić i przestraszyć, umie ukoić i zasmucić. Dlatego nie wolno zaprzestać kolekcjonowania dźwięków- jest tyle sytuacji, w których są nam niezbędne.

Muzyka to początek i koniec wszelkiej mowy ( R. Wagner ). I na tym ten wywód zakończę.


*W oryginale:
liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.
(Konstanty Ildefons Gałczyński)

poniedziałek, 13 września 2010


"Krajobraz z upadkiem Ikara" Pieter Bruegel, Musee des Beaux Arts, Bruksela

Wystan Hugh Auden

Musee des Beaux Arts

W sprawach cierpienia nigdy się nie pomylili
Starzy Mistrzowie: jak dobrze rozumieli jego człowiecze
Miejsce w świecie; to, że się zdarza zawsze w tej samej chwili,
Gdy ktoś inny je, wietrzy izbę, albo gdzieś się ospale wlecze;
Że, kiedy grono starców przyklęka ze czcią i nieśmiało,
Czekając cudownych narodzin, muszą petać się też na uboczu
Dzieci, którym specjalnie na cudzie nie zależało,
Więc gonią się, rumiane, pod lasem na ślizgawce;
Mistrzowie nigdy nie tracili z oczu
Faktu, że najstraszniejsze męczeństwo spełnia się zawsze
Gdzieś w zapuszczonym kącie najdalszego planu,
Gdzie psy są wciąż zajęte psim życiem, a koń oprawcy
Ociera swój niewinny zad o pień platanu.

Taki na przykład "Ikar" Bruegela: ta flegmatyczna swoboda,
Z jaką wszystko odwraca wzrok od tragedii; oracz opodal
Mógł słyszeć plusk i samotny krzyk, ale uznał, że trzeba
Machnąć ręką, że nie był to ważny upadek; słońce
Rzucało normalny blask na białe nogi, niknące
W zieleni wód; a misterny statek, precyzyjnie prujący fale,
Choć widział ten dziw: młodzieńca spadającego z nieba,
Miał swój punkt docelowy i płynął spokojnie dalej.

z angielskiego przełożył Stanisław Barańczak

(oryginał wiersza do przeczytania w "Kąciku poetyckim")

piątek, 10 września 2010

"Kącik poetycki" zaprasza....

......do lektury dzieła niezwykłego: powieści psychologicznej opisującej losy niejakiej pani Stefanii. Unikalna powieść wierszem spisana przez Tadeusza Boya Żeleńskiego skłania do przemyśleń głębokich- zajęcie w sam raz na weekend.




Auguste Rodin "Myśliciel" (fr. Le Penseur), Musée Rodin w Paryżu

wtorek, 7 września 2010

22. Impreza Wkurzaka

Było całkiem przyjemne, wczesne popołudnie. Deszcz przestał padać, słońce sobie o nas przypomniało i nieśmiało zaglądało do okien, tylko od czasu do czasu okrywając się rumieńcem niegroźnych chmurek. Mój komputer grał Milesa Davisa, Wkurzak był zajęty przy swoim - sprawnie okładał opuszkami palców klawiaturę wyraźnie zadowolony z efektów swojej cyberdziałalności. Dowodził tego szeroki i szczery uśmiech, który już od dłuższego czasu nie schodził mu z gębusi. Po pewnym czasie napomknął, że napiłby się herbaty. Ja też poczułam pragnienie, więc zaoferowałam, że zaparzę ją dla nas. (Wkurzak pracował naprawdę skupiony, a poza tym przez ostatnie dni był wyjątkowo grzeczny, żeby nie powiedzieć szarmancki, więc postanowiłam odpłacić mu tym samym.) Podkręciłam głośność, aby nie uronić ani nutki, „Siesty” i udałam się do kuchni.

Gdy wróciłam, Wkurzaka nie było w pokoju. Ruszyłam w stronę jego biurka, aby postawić na nim pachnący kubek świeżo naparzonego Earl Greya i zobaczyłam owo ‘dwa w jednym’, czyli efekt pracy, a zarazem powód rozanielenia Wkurzaka. Spieszę donieść, że nie myszkowałam w jego komputerze- maszyna była włączona, a na ekranie wyświetlała dokument pt. „Impreza Wkurzaka”:



Ręce mi opadły do samej ziemi! Trzymajcie mnie, ludzie, trzymajcie mnie mocno, bo nie ręczę za siebie! Czy te stwory zupełnie odmóżdżyło?! ( jak uspokoję oddech, to dokończę *wdech…. wydech….wdech… wydech…. wdech*)

No dobrze- Edek do ‘załatwiania dziewczynek’ na imprezę nadaje się jak mało kto, choć i jemu lekko nie będzie znaleźć chętne do balowania z tą bandą- pewnie dlatego może potencjalnie zdobyć najwięcej punktów, gdy zrealizuje zadanie.

Bukowski o winie wie tyle, że jest cieczą i zawiera alkohol, mam więc jak najgorsze przeczucia, co do jego wyborów. Pewnie kupi dowolną półkę, od końca do końca, koneser jeden.

Jędrek z reguły nie zauważa, co je- ważne, aby ‘masa pokarmowa’ zawierała dużo cukru. Jeżeli więc nie ma to być menu na kinderbal, współczuję uczestnikom.

Wentek, który prawie nosa z domu nie wyściubia, dostał przydział załatwienia lokalu- albo to jakiś wyrafinowany żart Wkurzaka, albo dowód bezmyślności graniczącej z niepoczytalnością!

Oczywiście o muzyce nikt nie pomyślał! Ani o innych atrakcjach!

Nie ma co- muszę wkroczyć i przejąć kontrolę, bo widzę, że zamiast imprezy roku kroi się klapa stulecia. I choć ciekawi mnie jak Wkurzak by mnie bajerował realizując punkt ‘pozbycie się Aylli’ oraz co ‘mógłby’ zdobywca największej ilości punktów (nawet tego nie byli w stanie uzgodnić- totalna amatorka!), obejdę się smakiem i uratuję ten tonący okręt zwany ‘imprezą Wkurzaka’ żeby nie wiem co! Niech Wkurzak wie, że na mnie zawsze może liczyć!

poniedziałek, 6 września 2010

21. „ Z kim przestajesz…..

……takim się stajesz”- uczy przysłowie. Idąc tym tropem postanowiłam przyjrzeć się bliżej przyjaciołom Wkurzaka, aby wyrobić sobie wyobrażenie o tym, z kim przyjdzie mi się zmagać w przyszłości.

No to po kolei:

Bukowski


Z twarzy podobny zupełnie do nikogo. Wyraz facjaty zwykle kwaśny, do nawiązywania konwersacji nie zachęca- i dobrze, bo Bukowski to mruk i talentu do prowadzenia dialogu nie posiada. Fakt, że osobnik ten zrobił sobie ściągę z własnego nazwiska i przykleił ją sobie na stopie wskazuje na dwie rzeczy: z pamięcią u Bukowskiego kiepsko, a i zmysłu praktycznego nie posiada ani krzty, bo gdyby go miał, to by ową ściągę na łapie przykleił. W sumie deczko irytujące indywiduum, do którego, jednakże, można się przyzwyczaić.

Jędrek


Posiada urok mężczyzny po przejściach- często patrzy przed siebie lekko rozmytym wzrokiem, niepomny na upływ czasu. Obserwując go można powziąć uzasadnione podejrzenie, że Jędrek myśli. O czym? Nie mam pojęcia, bo odzywa się rzadko, zwykle cichym, dość niskim głosem i zawsze o innych mówi, nigdy o sobie. Specjalnego szczęścia do płci przeciwnej nie ma, być może dlatego, że potencjalne partnerki już na początku zraża fakt, że Jędrek ustawicznie paraduje w T-shircie z napisem ‘Happy Birthday’- każda podejrzewa, że zestroił się tak na urodziny konkurentki do jego serca.

Edek


Niezwykle męski, prawdziwy dżentelmen z niewielką słabością do różu. Kobiety lgną do niego jak pszczoły do miodu. Wszystkie są oczarowane jego szarmanckim sposobem bycia, szczerym uśmiechem, nienagannymi manierami. W przeciwieństwie do pozostałej dwójki mówi dużo i zawsze o sobie. Niestety, Edek stałym w uczuciach nie jest, a wybranki jego serca zmieniają się szybciej niż sceneria za oknem pędzącego pociągu. Ale wszystkie zgadzają się co do jednego- pozostawił im piękne wspomnienia.

Wentek

Wierny, godny zaufania, dyskretny, lojalny. Domator lubiący spokój i uporządkowane życie. Choć żadna z niego dusza towarzystwa, potrafi przyciągać do siebie ludzi, ma na nich kojący wpływ. Niektórzy nadużywają jego dobroci, a on się na nich nie zżyma nawet, gdy ich grzechy zostaną udowodnione. Choć, prawdę mówiąc, ten spokój Wentka potrafi być bardziej irytujący niż wybuchy i fochy Wkurzaka. Bo nic tak nie wkurza już wkurzonego niż opanowanie i niewzruszony spokój rozmówcy. Wentek byłby nimi w stanie doprowadzić do białej gorączki cały zakon Benedyktynów.

Jaka więc czeka mnie przyszłość? Czy zostanę uwiedziona i porzucona przez Wkurzaka? Czy sama odejdę nie mogąc już dłużej znieść jego braku zmysłu praktycznego? A może ujmie mnie swoim bogatym wnętrzem i dogłębnymi przemyśleniami i zostanę z nim na zawsze? Czas pokaże. Istnieje wszakże jeszcze jedna ewentualność, którą najlepiej wyraził Ernest Hemingway twierdząc, że od zasady „Powiedz mi kim są twoi przyjaciele, a powiem ci, kim jesteś” historia zna jeden wyjątek: Judasz, którego znajomościom nie można przecież niczego zarzucić.

piątek, 3 września 2010

Dziś w "Kąciku poetyckim"

Garść rymów wielkiej zacności
dzięki uprzejmości
p. Jana Izydora Sztaudyngera
poety wybitnego,
w bojach damsko-męskich zaprawionego.

Zachęcam do lektury i życzę miłego weekendu.

P.S. 'Kącik poetycki' zmienił miejsce zamieszkania. Obecnie rezyduje na samej górze paska bocznego- lepszy widok z okna, a i czynsz można przeżyć. Chwali sobie także tę odrobinę prywatności, którą zapewnia fakt, że aby go zobaczyć trzeba najpierw zadzwonić ( a właściwie kliknąć link).

środa, 1 września 2010

20. Auguste Ciparis

Przez ponad dwa stulecia mieszkańcy portowego miasteczka Saint Pierre na Martynice żyli sobie w cieniu wznoszącego się na wysokość ok. 1350 m n.p.m. wulkanu Mont Pelée (z fr. "Łysa Góra"). Mogli się cieszyć nie tylko spektakularnym widokiem z okna na co dzień, ale także (sporadycznie) pokazami parowo-popiołowymi, jako że wulkan od czasu do czasu sobie sapnął i kichnął. Toteż gdy w kwietniu 1902 roku nad jego kraterem pojawił się pióropusz dymu, nikogo to specjalnie nie zaniepokoiło.

Jeżeli Szanowny Czytelnik podejrzewa tragiczny koniec tej historii, to Szanowny Czytelnik ma rację. Niefrasobliwość owa została ukarana przez naturę z całą mocą i konsekwencją- w maju miasteczko Saint Pierre ( wraz z jego ludzką zawartością w liczbie 29 tys.) rozstało się ze światem, spalone przez ognistą lawę i gazy wulkaniczne.

Wydawać by się mogło, że takiego kataklizmu nie sposób było przeżyć, a jednak był ktoś, komu to się udało. Jedynym ocalałym był młody murzyn, Auguste Ciparis. Gdy nad miastem szaleli Anubis i Tanatos, człowiek ten siedział w wykopanej w ziemi celi miejscowego więzienia (której malutkie okno wychodziło na przeciwną stronę, niż krater wulkanu) oczekując na śmierć- następnego dnia miał zostać powieszony za zamordowanie policjanta. Ludzka sprawiedliwość go nie dosięgła (jego ocalenie uznano za cud i darowano mu karę), a i wulkan go oszczędził (powodów wielkoduszności wulkanu źródła nie podają).

Czego uczy nas powyższa historia? Różnie mówią- jedni kłaniają się w pas Jego Wysokości Przypadkowi czyniąc go sprawcą cudownego ocalenia; inni przypisują je przewrotności historii, której ironiczny chichot każdy z nas rejestrował kątem ucha nie raz. Zgadzam się z obiema interpretacjami, z małym zastrzeżeniem. Nieznane mi są losy Auguste Ciparis, zapamiętano go jako mordercę policjanta, który cudem ocalał z pogromu. Nie wydaje mi się, żeby akurat ten fakt był przyczyną jego ocalenia. Czym żył, kogo kochał, jak widział świat, co stracił a kogo zyskał zanim ścieżka życia zawiodła go do schowanej w ziemi celi więzienia w Saint Pierre? Tego się pewnie nigdy nie dowiem. Karty jego życia odwracały się bez żadnego historycznego szelestu i pozostaną nieodczytane lub zapomniane. Niereformowalna optymistka, która siedzi we mnie podpowiada mi, że są na nich zapisane wydarzenia we wszystkich kolorach- od szczęśliwej żółci przez budzącą respekt purpurę, aż do źle wróżącego grafitu. Ich proporcji nie zdołam ustalić, ale chcę wierzyć, że wypicie czary goryczy może czasami wyjść na zdrowie.