WKURZAK
(wertując stary album ze zdjęciami)
Wiesz, jak patrzę na te fotki, dochodzę do wniosku, że niewiele się przez lata zmieniłem.
JA
(spokojnie i do rzeczy)
Z czego wnosisz?
WKURZAK
(podtykając mi pod nos wyżej wzmiankowany album)
Popatrz tylko, ten sam błysk w oku, ten sam uśmiech. Nawet spodnie te same!
JA
Co do spodni, masz prawie rację. Krój ten sam, tylko kolor o trzy odcienie jaśniejszy.
( Fakt, że Wkurzak przeprowadza w tej chwili analizę porównawczą palety barw spodni- zerka raz na zdjęcie, raz na parę spranych do nieprzytomności portek, w które się dzisiaj zestroił- dowodzi słuszności twierdzenia, że sarkazm to środek stylistyczny, który pozwala oddzielić inteligentnych od inteligentnych inaczej).
WKURZAK
No, może trochę.
(przyznaje z niechęcią)
Ale reszta bez zmian.
( uśmiecha się błogo)
JA
A nie przyszło Ci do głowy, że może to źle. Może trzeba pozwolić, by czas zapisał nam życie na twarzy? Nie można udawać, że zegar i świat stanęły dla nas w miejscu, bo to przyznanie się do stagnacji myśli i zastoju uczuć. Zmiany są dobre, trwanie- nie, bo oznacza bezruch. Wiesz, kto nie idzie naprzód, ten się cofa…..
(uzmysławiam sobie bezcelowość kontynuowania tego wywodu, ponieważ moja jednoosobowa publiczność nie raczy mnie już swoją uwagą i zainteresowaniem)
WKURZAK
(nadal przerzucając karty albumu)
O, popatrz- tu jest Iksiński. Rany, jak on się zmienił, zupełnie nie ten facet- teraz jego mięsień piwny wyprzedza go w drzwiach o jakieś pół metra. A po jego naiwnym i szczerym spojrzeniu nie został nawet cień. To smutne, jak okrutnym wizażystą potrafi być upływ czasu.
JA
……………….
Milczę, przypominając sobie wszystko to, co zdarzyło się w życiu Iksińskiego, a o czym wiem. W myślach wracam do chwili, gdy jego – jak to określił Wkurzak- ‘naiwnie szczere’ rysy twarzy zmieniły się na zawsze w ostre kanty. Nie czuję rozczarowania, że nie ma już Iksińskiego- chłopaka, widzę przed sobą Iksińskiego- mężczyznę, którym musiał się w tamtym momencie stać. Podołał zadaniu, ale tego już na zdjęciu nie widać. Ono uwieczniło skutek, pominęło przyczynę.
Po jakimś czasie uzmysławiam sobie, że w pokoju zaległa kompletna cisza. Spoglądam kątem oka na Wkurzaka. Siedzi w milczeniu, ze wzrokiem utkwionym w jakimś zdjęciu. Jest poważny i trochę nieobecny, opuszkiem palca dotyka fotografii, na którą patrzy. Nagle zauważam, że jego rysy ściągnęły się niemal boleśnie, a kolor twarzy zbliżył się do palety barw ziemi.
WKURZAK
(wstając powoli z fotela)
Zadzwonię do Iksińskiego, dawno się nie widzieliśmy.
Mądrość przychodzi z czasem. I pamięcią.