wtorek, 15 listopada 2011

91. Nadal w objęciach 'leniwca'

Ale, że coś napisać wypada, to zaproponuję Szanownej Publice dzieło zwięzłe, choć bogate w watki przeróżne. W poniżej zamieszczonym tekście znajdą Czytacze wątek religijny, wątek klasowy, wątek erotyczny oraz element zaskoczenia. A wszystko to w formie krótkiej, klarownej, nie pozostawiającej miejsca na niezrozumienie oraz błędne (nad)interpretacje:

"Olaboga!"(wątek religijny)- zakrzyknęła Kaśka z ludu (wątek klasowy)."Jestem w ciąży!" (wątek erotyczny). "Nie wiem z kim!" (element zaskoczenia).

wtorek, 1 listopada 2011

90. Jeden znicz więcej

Gdy byłam kilkuletnim szkrabem uwielbiałam Dzień Wszystkich Świętych i nasze rodzinne wyprawy na cmentarz. Piszę ‘cmentarz’, a nie ‘cmentarze’, ponieważ w tamtych czasach mieliśmy do odwiedzenia tylko jeden grób- mojego młodo zmarłego wujka, którego pamiętam jak przez mgłę ( a może w ogóle nie pamiętam, a jego portret zbudowałam sobie w wyobraźni później, na podstawie zdjęć i usłyszanych o mim opowieści- nie potrafię powiedzieć jednoznacznie).

Dziś mam już więcej cmentarzy i grobów do odwiedzenia….

W tamtym czasie z entuzjazmem chłonęłam atmosferę cmentarnej wrzawy- tak różną od normalnej ciszy i zadumy, jaka panuje w takich miejscach, ale najbardziej lubiłam zapalać znicze. Zapalałam więc seryjnie- na grobie wuja i okolicznych grobach, gdy tylko wypatrzyłam, że któryś zgasł. Lubiłam też znicze kupować- cierpliwie tłumaczyłam (mało zainteresowanemu) sprzedawcy dla kogo był to ‘prezent’ i dlaczego dany znicz był najodpowiedniejszy na tę okazję. Sprzedawcy najczęściej puszczali moje uwagi mimo uszu, aż do momentu, gdy zaczynałam wybierać znicz ‘dla pana żołnierza’. Wtedy jakby zaczynali się interesować opowieścią małej gaduły, niektórzy nawet dopytywali o szczegóły, których, niestety, nie potrafiłam im podać. Nie tylko z resztą ja.

W drodze do grobu wuja mijaliśmy cmentarz wojskowy- miejsce przeze mnie ulubione, gdyż był tak inny od pozostałych części tej nekropolii. Szczególnie w jednej kwaterze na grobach znajdowały się jakieś dziwne przedmioty, których znaczenia nie rozumiałam, ale wyglądały magicznie i nigdzie indziej ich nie widziałam. (Gdy trochę dorosłam, dowiedziałam się, że była to kwatera lotników, a owe dziwne przedmioty były częściami samolotów, na których latali. Dziś już ich nie ma- uległy przemożnemu działaniu czasu, w ich miejsce zarząd cmentarza wmontował rzeźby alegorycznie przedstawiające śmigła samolotu- ładne, ale nie magiczne.)

Nieopodal kwatery lotników znajdowały się ( i nadal znajdują) skromne, granitowe nagrobki żołnierzy poległych w 1939 r. Wielu z nich nie ma imienia, nazwiska ani daty urodzenia- wszystko, co o nich wiadomo to to, kiedy zginęli. Los odebrał im tożsamość, ofiarując jedynie lakoniczny wpis na nagrobnej płycie: ’Żołnierz nieznany, poległ….. (tu data)’. I właśnie dlatego nie potrafiłam wytłumaczyć sprzedawcy dla kogo znicz kupowałam.

Nie wiem skąd wziął się w naszej rodzinie zwyczaj odwiedzania tych grobów i troska o to, aby na żadnej z tych bezimiennych mogił nie zabrakło ciepłego światła. Zapytałam kiedyś o to mamę, ale nie potrafiła mi tego wyjaśnić- ot, tak zawsze było i już. Babcia tak robiła, mama tak robiła, więc -zgadliście – ja też tak robię. Dziś również kupiłam dodatkowy znicz ‘dla pana żołnierza’ i zapaliłam go przy płycie z napisem: ’Żołnierz nieznany, poległ….. (tu data)’. Odchodząc, po raz nie wiem który, poczułam ulgę- przez te wszystkie lata nigdy nie zdarzyło się tak, aby groby te były puste i samotne. Moje światełko było kolejnym, jednym z wielu.

I niech tak zostanie- niech lotnicy mają swoje skrzydła, a ci bezimienni niech choć na chwilę staną się dla nas ważni. Bo to my mamy tę niezwykłą moc uczynienie ich –przez mgnienie oka- nieśmiertelnymi.