piątek, 4 maja 2012

Błogie dzieciństwo?

O tym, dlaczego problemy dzieci należy traktować poważnie oraz co się dzieje, gdy się tak nie dzieje z właściwą sobie swadą i poczuciem humoru naucza w 'Kąciku poetyckim' nieoceniony Artur Andrus.

piątek, 27 kwietnia 2012

Porwanie samolotu w Moskwie


 Poniedziałek
Porwaliśmy samolot na lotnisku w Moskwie, pasażerowie jako zakładnicy. Żądamy miliona dolarów i lotu do Meksyku.

Wtorek
Czekamy na reakcję władz. Napiliśmy się z pilotami. Pasażerowie wyciągnęli zapasy. Napiliśmy się z pasażerami. Piloci napili się z pasażerami.

Środa
Przyjechał mediator. Przywiózł wódkę. Napiliśmy się z mediatorem, pilotami i
pasażerami. Mediator prosił, żebyśmy wypuścili połowę pasażerów.
Wypuściliśmy, a co tam.

Czwartek
Pasażerowie wrócili z zapasami wódki. Balanga do rana. Wypuściliśmy drugą
połowę pasażerów i pilotów.

Piątek
Druga połowa pasażerów i piloci wrócili z gorzałą. Przyprowadzili masę
znajomych. Impreza do rana.

Sobota
Do samolotu wpadł specnaz. Z wódką. Balanga do poniedziałku.

Poniedziałek
Do samolotu pakują się coraz to nowi ludzie z gorzałą. Jest milicja, są
desantowcy, strażacy, nawet jacyś marynarze.

Wtorek
Nie mamy sił. Chcemy się poddać i uwolnić samolot. Specnaz się nie zgadza.
Do pilotów przyleciała na imprezę rodzina z Władywostoku. Z wódką.

Środa
Pertraktujemy. Pasażerowie zgadzają się nas wypuścić, jeśli załatwimy wódkę.

P.S. Wszelkie podobieństwo do sytuacji i zdarzeń realnie zaszłych jest zupełnie przypadkowe i niezamierzone.

środa, 4 kwietnia 2012

Buona pasqua! Happy Easter! Joyeuses Pâques !


'Nie chcę mleka, bo z kożuchem,
Nie chcę ciasta, bo za kruche,
nie zjem jajek, bo na twardo,
i serdelka, bo z musztardą.
Precz z owsianką i kaszanką
i z kluskami także precz,
bo jedzenie to okropnie nudna rzecz.

Nie chcę śledzia, bo za słony.
Nie chcę groszku, bo zielony.
Nie zjem grzybów, bo to rydze.
Nie zjem kaszki, bo się brzydzę.
Precz z omletem, precz z kotletem
i z pasztetem także precz,
bo jedzenie to okropnie nudna rzecz.'

Życzę Wam radosnych Świąt, spędzonych nie tylko przy suto zastawionym stole. A gdyby komuś z Was się w te świąteczne dni nudziło, to voila- zawsze można sobie poniższy rysuneczek wydrukować, pokolorować i się zrelaksować.




czwartek, 1 marca 2012

99. Co się stało z piosenkami?

Pytanie postawione w tytule być może nie należy do najbardziej palących kwestii epoki, jednakże –moim zdaniem- zasługuje na odpowiedź. Tym bardziej, że muzyka (a przynajmniej większość jej gatunków) zawsze była, i nadal jest, ważna częścią mego życia.

Zacznijmy od rozważań teoretycznych: piosenka składa się z tekstu, muzyki i elementu wykonawczego. Kolejność wymienionych elementów nie jest przypadkowa. Z racji (starannego?) wykształcenia, które odebrać dane mi było w różnych placówkach świadczących usługi oświatowe, na tę sferę twórczości piosenkowej jestem szczególniej wyczulona. Wzmiankowana edukacja zapewniła mi również kompetencję rozumienia tekstów wyśpiewywanych w języku dla niektórych obcym, którym posługiwali się Szekspir ,Wiliam oraz Davis, Miles. Od pewnego czasu zauważam, że kompetencja ta stała się moim przekleństwem, gdyż nie jestem w stanie przejść do porządku dziennego nad dziełami natury cytowanej:

 Hit me baby one more time
 Hit me baby one more time
Hit me baby one more time
Hit me baby one more time
Hit me baby one more time
One more time,
One more time
Hit me baby one more time
Hit me baby one more time
(Britney Spears ‘Baby One More Time’)

Ja zupełnie nie pojmuję tej prośby. Mało tego, mam niepokojące skojarzenia, co do stanu umysłu autorki tekstu, gdy dzieło to pisała. Komunikat płynący z op.cit. jest raczej szczątkowy, ale ból poczęcia go czuć wyraźnie ( jak dla mnie, jest to ból w okolicach prokreacyjnych raczej niż mózgowo-rdzeniowych).

 A żeby nie było, że się tylko obcokrajowców czepiam- przykład z naszego podwórka:

 Pokaż, na co cię stać,
ale nie jeden raz słuchaj,
słuchaj, je je
piękne słowa mówią wszystko
 lecz nie zmienią nic, oh, oh…
(Feel „Pokaż, na co cię stać”)

 Takich prawd objawionych nie wolno serwować człowiekowi bez ostrzeżenia! Należałoby utwory o podobnym ładunku emocji i ciężarze intelektualnym specjalnym znakiem rozpoznawczym opatrzyć ( może z adnotacją: „Wysłuchanie/obejrzenie wykonu na własne ryzyko’), aby ewentualny słuchacz zawczasu wiedział, z czym się zmierzy i stosowne środki przystosowawcze podjął.(Osobiście zalecam alkohol. W dużych dawkach.)

Jak już wspomniałam, piosenka oprócz tekstu powinna zawierać (przynajmniej śladowe) elementy muzyki i wykonu. (Powyższe założenie nie ma zastosowania do dzieł z gatunku hip-hop i/lub rap). Mam narastające wrażenie, że ‘kompozytorzy’ co poniektórych ‘utworów’ hołdują zasadzie: „Na fortepianie nie gram, bo się karty ślizgają”. Na innych instrumentach zresztą też nie. Efekty słychać i ( w duszy) czuć. Dla wrażeń spragnionych i odważnych zamieszczam link
 
Dzieło powyższe ilustruje jeszcze jeden składnik piosenki- element wykonawczy. Często jest tak, że element ów nie wie co, po co i do kogo śpiewa, więc- na wszelki wypadek-postanawia pozostawać w ciągłym ruchu, aby obecność swą na scenie/planie teledysku jakoś usprawiedliwić. Strategia skazana na porażkę, ale przynajmniej artysta się nie nudzi. Skacze, pląsa, podgryguje jakby chciał(a) udowodnić, że ludzie nie bez kozery postanowili z drzew zejść. Jak dla mnie- o rok za wcześnie.

Pisząc ten tekst, nie mam złudzeń, że świat nim naprawię, do refleksji niektórych zachęcę lub rozbiję koleiny, którymi toczy się współczesna muzyka rozrywkowa. Robię to jedynie po to, aby zasnąć spokojnie ( co zresztą za chwile nastąpi) w muzycznych objęciach tych, którym się karty po instrumentach nie ślizgały.

poniedziałek, 20 lutego 2012

YAFUD

Postanowiłem zacząć trenować, bo kumple mówią, że jestem chudy i słaby. Kupiłem bardzo duży pojemnik bardzo drogiej odżywki proteinowej, do spożywania między treningami. Nie miałem siły odkręcić wieczka.

Ustawiłem złą datę urodzin na naszej-klasie i nawet matka wysłała mi życzenia. Uwielbiam kryminały. Ostatnio wypożyczyłam książkę o Sherlocku Holmsie. Czytając wstęp zauważyłam, że ktoś zakreślił imię jednego z bohaterów i dopisał "To on zabił".

Grałem o citroena w Radiu ZET. Wkrótce odezwał się telefon wyświetlając 'Numer prywatny'. Odbierając zostałem poinformowany, że za chwilę będę miał połączenie z Radiem ZET i szansę wygrania samochodu. Z wrażenia wstałem z krzesła i... straciłem zasięg.

Dzisiaj spóźniłem się do pracy, bo spędziłem ponad 30 minut szukając swoich okularów. Nie wiem co gorsze – to, że miałem je cały czas na nosie, czy to, że moja dziewczyna pomagała mi ich szukać, cały czas mając z tego niemiłosierny ubaw.

 Dziś oglądałam profil mojej mamy na Facebooku. Zauważyłam, że ma album ze zdjęciami każdego członka rodziny, oprócz mnie. Nawet pies ma swój album.

Jestem kasjerem. Dzisiaj obsługiwałem naprawdę super laskę i zebrałem się na odwagę, żeby ją spróbować poderwać. Miałem jej akurat wydać 10 złotych reszty, więc napisałem na banknocie swój numer komórki i podałem jej resztę. Spojrzała na niego i powiedziała: "Reszty nie trzeba".

Dziś spotkałam po raz pierwszy w życiu moją biologiczną matkę. Spotkanie zaliczyłabym do udanych gdyby nie to, że ukradła mi portfel.

 Miałem służbowo lecieć za granicę. Niestety na lotnisku okazało się, że mój pięcioletni synek dorysował mi niezmywalnym flamastrem na zdjęciu w paszporcie brodę i wąsy. Nie poleciałem...

 To było już dość dawno temu, wyjechałam na delegację, a mąż został sam. Niestety sam nic nie ugotuje a, że delegacja wypadła nagle nie zdążyłam mu nic ugotować, moja mama powiedziała ,że przyniesie mu jego ulubione danie w słoikach, które sama przygotuje. Zadowolona pojechałam. Wracam za 3 dni a w domu totalny syf - wszędzie opakowania po pizzy. Gdy się spytałam czemu nie jadł jedzenia od mojej matki tylko zamawiał pizze odpowiedział, że słoików nie da się odkręcić. Po rozmowie z matką okazało się, że szczelnie zamknęła słoik i PODKLEIŁA go kropelką, żeby mój mąż się nie dostał się do jedzenia.

Jestem strażakiem. Mój syn zadzwonił na 998 po to, by zapytać się gdzie jest jego ulubiona szynka.

Dziś znalazłem Jezusa. Zła wiadomość jest taka, że znalazłem go w formie betonowej figury, która przewróciła się na moje auto.

źródło

czwartek, 9 lutego 2012

98. Walentynkowy szał

14 lutego, przez sporo lat życia mego był dniem, jak co dzień. Do czasu, gdy ‘do Europy’ -jako naród i państwo- weszliśmy ( jakbyśmy, do tamtej pory, w Azji żyli) i zwyczaje świata wielkiego z zapałem przyswajać zaczęliśmy. Gdy używam liczby mnogiej, mam na myśli tzw. ogół, nie jednostki definiowalne imieniem, nazwiskiem, PESELem i NIPem. Choć, z drugiej strony, to z nich właśnie rzeczony ‘ogół’ się składa.

Tak czy owak, halloweenujemy i walentynkujemy na potęgę. Co więcej, w dobrym tonie jest halloweenować i walentynkować, bo jak się nie halloweenuje i nie walentynkuje, to jest się starym zgredem lub/i nudziarzem i mało światowym osobnikiem o horyzontach wąskich jak tolerancja niektórych osób zasiadających w Izbie Wysokiej ( a przynajmniej o wysoko usytuowanym suficie).

Ergo, za parę dni walentynkować wypada. Serduszek, czekoladek, misiaczków-przytulanek nakupić. Wybrankę/wybranka serca dobrami owymi zasypać- niech wie, że jest wyjątkowa / wyjątkowy i - przede wszystkim- moja jedyna i wyśniona ( ewentualnie- mój jedyny i wyśniony). Kicz i banał tego dnia uderzają jak pięść Tysona szczękę Gołoty, ale co tam-święto swoje prawa ma.

Nie bardzo pamiętam, jak to się stało, że dałam się wciągnąć w ową spiralę walentynkowego nonsensu, ale fakt jest faktem- świętowałam przykładnie i z werwą właściwą prozelitom. Jak Szanowni Czytelnicy zapewne się domyślają, Wkurzak pozostawał sceptyczny wobec ‘nowej, świeckiej tradycji’. Owszem, świętował ‘gdy kazano’, ale serca w owe obrzędy nie wkładał, gdyż jego analityczny umysł nie potrafił właściwie zracjonalizować ( a przez to, w czyn przekuć) pożytków płynących z faktu posiadania misia-pysia (o urodzie raczej wątpliwej), przepasanego czerwoną kokardką, gdzieś w połowie jestestwa swego (misia, nie Wkurzaka).

Wkurzak jeszcze o tym nie wie, ale w tym roku mu walentynkowanie odpuszczę. Niech chłopina odpocznie od łamania sobie mózgu rozważaniami typu ‘Emocjonalne i psychologiczne uwarunkowania gestów spontaniczno-społeczno kreowanych jako personifikacja niestabilności(?) emocjonalnej partnera/ partnerki wyrażanej poprzez niesamoistne, bo środowiskowo warunkowane, reakcje quasi-afektowane’. Jeżeli takiego prezentu Wkurzak nie doceni, to znaczy, że na niego nie zasłużył. W konsekwencji, w przyszłym roku wrócimy do sztampy i tandety nierozerwalnie z walentynkowaniem związanych- jakaś kara musi być!

czwartek, 2 lutego 2012

Lepieje, odwódki, limeryki cmentarne (2)



Szanowna Pani Wisławo, dziękuję za wszystkie  wiersze- te poważne i te krotochwilne. A wszystkie piękne i mądre.

 Wisława Szymborska (1923-2012)

Lepiej złamać obie nogi,
niż miejscowe zjeść pierogi.

Lepiej mieć życiorys brzydki,
niż tutejsze jadać frytki.

Lepiej w głowę dostać drągiem,
niż się tutaj raczyć pstrągiem.

Lepszy mąż wariat niż proletariat.

Lepiej się udławić kością,
niż mieć gacha z niemożnością.

Od whisky iloraz niski.
Od żytniówki dzieci półgłówki.
Od likieru równyś zeru.
Od burbona straszna śledziona.
Od martini potencja mini.
Od sznapsa wezmą cie za psa.
Od rumu pomruki tłumu.
Od samogonu utrata pionu.
Od koniaku finał na haku.
Od palinki wstrętne uczynki.
Od maraskino spadaj rodzino.
Od pejsachówki pogrzeb bez mówki.
Od śliwowicy torsje w piwnicy.

Holendrzy to mądra nacja
wiedzą co robić,
gdy ustaje oddychacja.

Tutaj spoczywa Krzysztof Przywsza,
a tuż przy Przywszy żona bywsza.
Jak widać z porównania dat,
te zgony dzieli kilka lat -
nieboszczka dłużej była żywsza.

Pewien patolog z Karkonoszy
Jest przeciwnikiem biustonoszy.
Dlatego zaczajony w bramie,
Zrywa je z pasją każdej damie -
no, chyba że go ktoś wypłoszy.

środa, 1 lutego 2012

R.I.P.

Tu leży staroświecka jak przecinek autorka paru wierszy.
Wieczny odpoczynek raczyła dać jej ziemia,
pomimo że trup nie należał do żadnej z literackich grup.
Ale też nic lepszego nie ma na mogile oprócz tej rymowanki, łopianu i sowy.
Przechodniu, wyjmij z teczki mózg elektronowy
i nad losem Szymborskiej podumaj przez chwilę.

Wisława Szymborska (1923-2012) 

Co by było, gdyby....


Co by było, gdyby mężczyźni naprawdę rządzili tym światem? 
 
- Święto Kobiet z 8 marca zostałoby przeniesione na 29.02 (raz na cztery lata idzie to znieść),
- Krawata można by nie wiązać, rozporka nie zapinać,
- Operacja powiększenia piersi byłaby refundowana przez NFZ,
- Wszystkie kobiety miałyby to samo imię - dla uproszczenia,
- Wszystkie kobiety miałyby alergie na złoto, futra i drogie kamienie,
- Każdy telefon przerywałby połączenie po 30 sekundach rozmowy,
- Uważne wpatrywanie się w kobiecy biust na pierwszej randce byłoby równoznaczne z wyznaniem miłosnym ,
- Za jazdę lewym pasem 60 kmh rozstrzeliwano by na miejscu,
- Przewracanie kopniakiem stolika z szachami, warcabami lub grą monopol automatycznie oznaczałoby zwycięstwo,
- Na początku każdego wydania wiadomości prowadzący opowiadałby najnowsze sprośne dowcipy,
- Wynaleziono by skarpetki, które by istniały tylko w parach. Pozostawione w różnych miejscach podpełzałyby energicznie do siebie,
- Bikini byłoby preferowanym strojem businesswoman. (I nie businesswoman też.)
- Kobiety miałyby okres raz do roku. Podczas otwarcia sezonu na ryby...

(tekst w necie znaleziony, autora nie znam)

poniedziałek, 23 stycznia 2012

97. Alea ACTA est

‘Wkurzaki Sp. z o.o.’ nie jest blogiem codziennym, trzymającym rękę na pulsie wydarzeń i do nich się odnoszącym. Nie mam ambicji publicystycznych ani chęci zostania felietonistką / komentatorką zdarzeń bieżących. Jednak wydarzenia ostatniego weekendu sprowokowały mnie do zabrania głosu w sprawie, która polską działkę internetową rozgrzała do czerwoności.

Wstęp i wyjaśnienia z gatunku ‘chodzi o to, że…’ pominę, gdyż wszyscy już są z nimi zapoznani. Jeżeli nadal nie wiadomo, o czym mowa, proponuje powtórną, wnikliwą lekturę tytułu oraz- ewentualne- skorzystanie z zasobów internetowych w celu rozszyfrowania myśli autorki przy wsparciu kolegi Google’a. (Radzę się pospieszyć i czynności tej dokonać przed 26.01.2012, potem może się nie udać.)

Władza państwowa powinna działać ku pożytkowi swoich obywateli. A to oznacza, że nie może ‘spiskować’ za ich plecami, zatajać informacji i zaskakiwać rozwiązaniami, które wprowadzą tych ostatnich w stan osłupienia, a następnie czynnego buntu. Takie działania odbierają rządzącym ich społeczną ( i moralną) legitymizację, a sprzeciw obywateli czynią w pewnej mierze uzasadnionym. Przedstawiciele władzy nie mogą też ‘cedować’ swoich funkcji na osoby nieposiadające uprawnień (ale także potrzebnej wiedzy oraz doświadczenia) do sprawowania władzy sądowniczej poprzez nakładanie na nich takich zadań pod groźbą sankcji karnych dla nich samych. Jeżeli tak się dzieje, oznacza to, że rządzący oddalili się od rządzonych na odległość, dla pomiaru której nawet parsek (1 pc ≈ 3,2616 roku świetlnego ≈ 206265 jednostek astronomicznych ≈ 3,086•1016 m) nie jest już jednostką wystarczająco dużą.

Czy powyższa opinia oznacza, że skoro rządzący zachowują się nielegalnie to i rządzeni powinni tą ścieżką podążyć? Otóż, według mnie, nie. Ze smutkiem śledziłam doniesienia pod tytułem ‘TANGO DOWN’+ adres ‘shackowanej’ strony. Nie znaczy to wcale, że nie wyobrażam sobie przeżycia dnia bez odwiedzin na stronach rządowych i z niemocy chlipałam w poduszkę - nie chlipałam. Znaczy to jedynie, że z godziny na godzinę coraz smutniej mi było, że żyję w kraju, w którym władza nie szanuje obywateli, a obywatele uznają, że prawo można wprowadzić (lub zablokować) poprzez działania bezprawne, takie jak przejęcie bloga córki Premiera (żeby było jasne- tego bloga też nie odwiedzam, dowiedziałam się o jego istnieniu, gdy ‘padł łupem’ hackerów). Moim zdaniem- o jeden hack za daleko. Nie potrafię zaakceptować sytuacji, gdy niechęć do przedstawicieli władzy rozlewa się szeroką falą na osoby- było, nie było- postronne. Nie wolno walczyć o przestrzeganie prawa i zasad demokracji przy użyciu cyberterroryzmu.

 Jak zwykle, zabrakło w całej tej sprawie elementu podstawowego- szerokiej, odpowiednio długiej, PUBLICZNEJ dyskusji. Dopóki nie nauczymy się dyskutować, dopóty kwestie sporne będą rozstrzygane przy pomocy palonych opon, interwencji służb porządkowych, czy też … wideo z panią Basią na stronie premiera rządu, które jest cyfrowym odpowiednikiem kamienia rzuconego w stronę interweniujących na ulicy policjantów.

Napisawszy, co powyżej, zastanawiam się  nad losem ‘Wkurzaków Sp. z o.o.’- kto i za co położy kres jej ‘działalności’ - ACTA czy ANONYMOUS?

czwartek, 19 stycznia 2012

Ona i on


O prawdziwych mężczyznach i babach upadłych czytaj niezmordowany surferze internetu w 'Kąciku poetyckim'.

niedziela, 15 stycznia 2012

96. 10 przykazań sceny, czyli jak nie robić teatru

Wczoraj wieczorem byłam na premierze w ‘teatrze’. To znaczy, premiera była w teatrze, a ja byłam w domu, ale dzięki cudowi techniki znanemu jako ‘live Internet streaming’ miałam możliwość uczestniczenia w tym doniosłym przedsięwzięciu. Sztuka, którą oglądałam nosiła tytuł ‘ I Ifigenia’ (skojarzenie z Eurypidesem jak najbardziej na miejscu). Czas spędzony przed ekranem zainspirował mnie do napisania recenzji w/w dzieła w formie zwięzłej i tak oryginalnej jak samo dzieło.

1. Nie będziesz miał sztuk innych przede mną, więc nie pakuj telewizji do teatru i nie udawaj, że obrazki na telebimie (średnio lub wcale nie powiązane z tym, co się dzieje na scenie) to scenografia. Teatr jest sztuką 3D- jak chcesz mieć scenografię, to się wysil i ją zbuduj. Albo niech aktorzy ‘zagrają’, że jest. Albo daj sobie spokój i zostaw pustą scenę, ale –w takim przypadku- zapełnij ją talentem.
2. Nie będziesz brał imienia klasyka na daremno, a skoro już bierzesz, to przynajmniej wiedz po co. I jeszcze- byłoby dobrze, gdyby publika też miała szansę myśl Twą przeniknąć i się z Tobą w zrozumieniu zespolić.
3. Pamiętaj, abyś tekst ‘święcił’, bo nim teatr stoi. A to oznacza ‘mówienie ze zrozumieniem’ i –najczęściej- do kogoś. Mówienie ‘obok’ przyprawia słuchacza o ziewanie.
4. Czcij scenę i publikę swoją. Jak już na rzeczoną scenę wszedłeś, to wiedz, że masz obowiązek ją sobą wypełnić. Jeżeli nie potrafisz, zostań w kulisach.
5. Nie zabijaj inteligencji audytorium płytkimi chwytami seksem podszytymi.
6. Nie cudzosłów.
7. Nie kradnij cudzych pomysłów, a jak już kradniesz, to rób to z finezją.
8. Nie mów fałszywego świadectwa przeciw tekstowi oryginału, a jeśli już postanowiłeś zemleć go na papkę, to chociaż sklej z niej zborną całość.
9. Nie pożądaj taniego efektu.
10. Ani żadnej rzeczy, która ‘paździerzem’ jest.

piątek, 13 stycznia 2012

Mądrego warto posłuchać

‘Po ptokach jest’, powiedział lotnik opylający las.
Słowianin, żeby tęsknić, wcale nie musi mieć za czym...

Przemyślenia Andrzeja Poniedzielskiego dotyczące miłości i domu do przyswojenia w 'Kąciku poetyckim'.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

95. Hibernacja

Zeszłej zimy pisałam o tym, jak Wkurzak funkcjonuje o tej porze roku. A (zwykle) funkcjonuje dobrze, sprawnie, z animuszem. No tak, ale zeszła zima, to była zima- śnieg zalegał wszędzie grubą warstwą, mróz w uszy szczypał nieumiarkowanie , sople łamały się pod własnym ciężarem i z gracją spadały na głowy niepodejrzewających zagrożenia przechodniów. Dla Wkurzaka był to czas radości i harców; dla mnie- niekończący się koszmar zmarzniętych dłoni i czerwonego nosa.

Na szczęście, w tym roku zima o nas (póki co) zapomniała, temperatura za oknem osiąga w porywach sympatyczne wartości dwucyfrowe, śnieg nie zaprząta sobie nami swej ‘białogłowy’. Jednym słowem- żyć, nie umierać. To mój punkt widzenia. Obserwacja poczynań Wkurzaka zdaje się mu przeczyć.

Wkurzaka sytuacja meteo – mówiąc delikatnie- nie zachwyca. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że go przytłacza. Ruchy mu spowolniały, uśmiech rzadko go odwiedza, jego wzrok błądzi gdzieś po krajobrazie za oknem, a ogólny wyraz facjaty wskazuje, że nie bardzo wie, co właściwie chciał wypatrzeć. Poza zmianami w wyglądzie, dostrzegłam również pewną tendencję werbalną. Okazuje się, że brak zimy w zimie wpłynął (i to w sposób znaczący) na zasób słownictwa, którym się Wkurzak obecnie posługuje. Preferuje formy monosylabowe o szerokim spektrum znaczeniowym, takie, na przykład, jak : ‘yhy’, ‘no’, ‘hmmm’. A żeby nawet taką ‘tyradę’ z niego wyciągnąć, trzeba się napracować i do wypowiedzi kilkakrotnie zachęcać.

Po głębszym przemyśleniu zagadnienia doszłam do wniosku, że zniesmaczony brakiem zimy w zimie Wkurzak zmusił swój organizm do swego rodzaju hibernacji. Nie będąc istotą szczególnie ‘wyrywną’ w reakcjach, postanowił dać naturze czas na naprawienie jej oczywistych błędów klimatycznych. Do chwili poprawy, przestawił swój organizm na tryb uśpienia, w którym obecnie przebywa. Tryb ten zaprogramowany jest na podtrzymywanie podstawowych funkcji życiowych oraz śladowych ilości innych zadań organizmu ( tak, żeby na dojście do toalety starczyło, ale żeby coś sensownie powiedzieć, to już nie). Krótko mówiąc, wygląda na to, że Wkurzak ‘wziął na przeczekanie’, obudzi się, gdy za oknem będzie duło, śnieżyło i mroziło. Tak myślę, choć pewności nie mam. Z drugiej strony, zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że Wkurzak się po prostu zestarzał i ‘spierniczał’ i tak mu już zostanie. Okaże się, gdy spadnie śnieg.

niedziela, 8 stycznia 2012

Wysoki Sądzie..

…. czyli teza ‘nie ma głupich odpowiedzi, są tylko głupie pytania’ udowodniona na autentycznych przykładach rodem z sal sądowych.

Pytanie: Kiedy są Pana urodziny?
Odpowiedź: 15 lipca.
P: Którego roku?
O: Każdego roku.


P: Przypomina sobie Pan, o której zaczął Pan sekcję zwłok?
O: Sekcję zwłok zacząłem o godzinie 8:30.
P: Czy Pan "X" był wtedy martwy?
O: Nie, siedział na stole i dziwił się, dlaczego przeprowadzam na nim sekcję.

P: Panie Doktorze, zanim rozpoczął Pan sekcję zwłok, zbadał Pan puls?
O: Nie.
P: Zmierzył Pan ciśnienie?
O: Nie.
P: Sprawdził Pan oddech?
O: Nie.
P: A więc jest możliwe, że pacjent jeszcze żył, kiedy go Pan sekcjonował?
O: Nie.
P: Jak może być Pan tak pewny, Panie Doktorze?
O: Ponieważ jego mózg stał w słoju na moim stole.
P: Ale czy pomimo to, mogło być możliwe, że pacjent był jeszcze przy życiu?
O: Tak, możliwe, że jeszcze żył i praktykował gdzieś jako adwokat.


P: Ile lat ma Pani syn, ten, który z Panią mieszka?
O: 38 albo 35, stale mi się myli.
P: Jak długo on już z Panią mieszka?
O: 45 lat.


P: Jak zakończyło się Pani pierwsze małżeństwo?
O: Śmiercią.
P: Czyją śmiercią?


P: Może Pani opisać tą osobę?
O: On był średniego wzrostu i miał brodę.
P: Czy to była kobieta, czy mężczyzna?


P: Panie Doktorze, ilu sekcji dokonał Pan na zwłokach?
O: Wszystkie moje sekcje dokonuję na zwłokach.


P: Na wszystkie pytania musisz odpowiedzieć słownie, OK? Do której szkoły chodziłeś?
O: Słownie.


P: I co się stało potem?
O: Powiedział: 'Muszę cię zabić, bo mógłbyś mnie rozpoznać.'
P: I zabił Pana?


P: Jestem pewien, że jest pan uczciwym i inteligentnym człowiekiem...
O: Dziękuję. Gdyby nie obowiązywała mnie przysięga, odwzajemniłbym komplement.


P: Ile razy popełniał pan samobójstwo?
O: Tak ze cztery razy.

piątek, 6 stycznia 2012

Alfabet

"100% kociak: na widok spodni – gotowa do zbrodni."


Talent i realizacja wpisu : Jan Izydor Sztaudynger
Wybór: autorka bloga
Miejsce: 'Kącik poetycki'
Czas: dowolny

N.B. Firma 'Wkurzaki Sp. z o.o.' nie ponosi żadnej odpowiedzialności za możliwe konsekwencje jakichkolwiek działań podjętych w oparciu o dostarczone w niniejszym poście pomysły na życie, dobre-sobie-bycie i inne przejawy radosnej twórczości Czytających.

wtorek, 3 stycznia 2012

Na ten Nowy Rok

'Paradoks naszych czasów wynika z tego, że posiadamy wysokie budowle, ale niską tolerancję; szerokie autostrady, ale wąskie poglądy. Coraz więcej zużywamy, a posiadamy coraz mniej; stale robimy zakupy, ale coraz mnie się cieszymy. Posiadamy przestronne domy, ale mniejsze rodziny; więcej wygody, ale mniej roztropności; więcej wiedzy, a coraz mniej zdrowego rozsądku; więcej ekspertów i więcej problemów; więcej leków, ale mniej zdrowia. Zbyt wiele palimy, za dużo pijemy, wydajemy nieodpowiedzialnie dużo, za mało się śmiejemy, jeździmy za szybko, irytujemy się zbyt prędko, zbyt późno chodzimy spać, wstajemy zmęczeni, czytamy za mało, za dużo przesiadujemy przed telewizorem. Zwielokrotniliśmy to, co posiadamy, ale zredukowaliśmy nasze wartości. Mówimy za dużo, kochamy za rzadko, za często nienawidzimy.Wiemy, jak zarobić na utrzymanie, ale nie wiemy już jak należy żyć.Dotarliśmy do Księżyca, ale do drzwi sąsiada trudno nam trafić. Zdobyliśmy przestrzeń kosmiczną, ale sfera w nas jest nadal zagadką. Choć nasze dokonania są coraz większe, to niekoniecznie coraz lepsze. Potrafimy filtrować powietrze, ale nasze dusze są nadal zaśmiecone. Wiemy, jak rozszczepiać atomy, ale nie pozbyliśmy się uprzedzeń. Więcej piszemy, a mniej wiemy. Więcej planujemy, a m mniej osiągamy. Nauczyliśmy się działać szybko, a czekać nie potrafimy. Produkujemy nowe komputery zdolne zebrać jeszcze więcej informacji i dostarczyć bez liku kopii, ale kontaktów między sobą mamy coraz mniej. Nastał czas szybkiego konsumowania i złego trawienia; czas wielkich mężów i filisterskich usposobień; czas łatwych korzyści i trudnych stosunków. Żyjemy w czasach zwiększonego dochodu i licznych rozwodów; pięknych domostw i zepsutego życia rodzinnego. Żyjemy w czasach szybkich podróży, jednorazowych pieluszek, stosunków na jedną noc i nadwagi. Mamy teraz czas pigułek na wszystko- one nas podniecają, uspokajają, zabijają. Żyjemy w czasie, gdy liczy się więcej mieć na wystawie, niż w sklepie. Nowoczesna technika niesie tekst- jak ten niniejszy- po świecie z prędkością wiatru i mamy do wyboru: zmienić swój styl życia albo ten tekst wymazać.

Nie zapominajmy darować więcej czasu tym, których kochamy, bo nie na zawsze z nami pozostaną. Miejcie dobre słowo dla tych, którzy obecnie z zachwytem spoglądają ku Wam z dołu, bo te drobne istoty rychło dorosną i Was opuszczą. Darujcie ludziom obok Was serdeczny uścisk, który jest gestem z serca płynącym, a Was nic nie kosztuje. Powiedzcie człowiekowi, którego miłujecie: "Kocham Cię". Pocałunek, jedno utulenie w ramionach może wszystko, co się popsuło znowu naprawić. Chodźcie trzymając się za ręce i ceńcie sobie chwile przebywania razem, bo któregoś dnia ten drugi człowiek już nie będzie z Wami. Miejcie czas na miłość, na rozmowę. Dzielcie się tym, co macie do powiedzenia, bo życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością momentów, gdy z zachwytu zaparło Wam oddech.'

George Carlin (1937-2008)