poniedziałek, 20 lutego 2012

YAFUD

Postanowiłem zacząć trenować, bo kumple mówią, że jestem chudy i słaby. Kupiłem bardzo duży pojemnik bardzo drogiej odżywki proteinowej, do spożywania między treningami. Nie miałem siły odkręcić wieczka.

Ustawiłem złą datę urodzin na naszej-klasie i nawet matka wysłała mi życzenia. Uwielbiam kryminały. Ostatnio wypożyczyłam książkę o Sherlocku Holmsie. Czytając wstęp zauważyłam, że ktoś zakreślił imię jednego z bohaterów i dopisał "To on zabił".

Grałem o citroena w Radiu ZET. Wkrótce odezwał się telefon wyświetlając 'Numer prywatny'. Odbierając zostałem poinformowany, że za chwilę będę miał połączenie z Radiem ZET i szansę wygrania samochodu. Z wrażenia wstałem z krzesła i... straciłem zasięg.

Dzisiaj spóźniłem się do pracy, bo spędziłem ponad 30 minut szukając swoich okularów. Nie wiem co gorsze – to, że miałem je cały czas na nosie, czy to, że moja dziewczyna pomagała mi ich szukać, cały czas mając z tego niemiłosierny ubaw.

 Dziś oglądałam profil mojej mamy na Facebooku. Zauważyłam, że ma album ze zdjęciami każdego członka rodziny, oprócz mnie. Nawet pies ma swój album.

Jestem kasjerem. Dzisiaj obsługiwałem naprawdę super laskę i zebrałem się na odwagę, żeby ją spróbować poderwać. Miałem jej akurat wydać 10 złotych reszty, więc napisałem na banknocie swój numer komórki i podałem jej resztę. Spojrzała na niego i powiedziała: "Reszty nie trzeba".

Dziś spotkałam po raz pierwszy w życiu moją biologiczną matkę. Spotkanie zaliczyłabym do udanych gdyby nie to, że ukradła mi portfel.

 Miałem służbowo lecieć za granicę. Niestety na lotnisku okazało się, że mój pięcioletni synek dorysował mi niezmywalnym flamastrem na zdjęciu w paszporcie brodę i wąsy. Nie poleciałem...

 To było już dość dawno temu, wyjechałam na delegację, a mąż został sam. Niestety sam nic nie ugotuje a, że delegacja wypadła nagle nie zdążyłam mu nic ugotować, moja mama powiedziała ,że przyniesie mu jego ulubione danie w słoikach, które sama przygotuje. Zadowolona pojechałam. Wracam za 3 dni a w domu totalny syf - wszędzie opakowania po pizzy. Gdy się spytałam czemu nie jadł jedzenia od mojej matki tylko zamawiał pizze odpowiedział, że słoików nie da się odkręcić. Po rozmowie z matką okazało się, że szczelnie zamknęła słoik i PODKLEIŁA go kropelką, żeby mój mąż się nie dostał się do jedzenia.

Jestem strażakiem. Mój syn zadzwonił na 998 po to, by zapytać się gdzie jest jego ulubiona szynka.

Dziś znalazłem Jezusa. Zła wiadomość jest taka, że znalazłem go w formie betonowej figury, która przewróciła się na moje auto.

źródło

czwartek, 9 lutego 2012

98. Walentynkowy szał

14 lutego, przez sporo lat życia mego był dniem, jak co dzień. Do czasu, gdy ‘do Europy’ -jako naród i państwo- weszliśmy ( jakbyśmy, do tamtej pory, w Azji żyli) i zwyczaje świata wielkiego z zapałem przyswajać zaczęliśmy. Gdy używam liczby mnogiej, mam na myśli tzw. ogół, nie jednostki definiowalne imieniem, nazwiskiem, PESELem i NIPem. Choć, z drugiej strony, to z nich właśnie rzeczony ‘ogół’ się składa.

Tak czy owak, halloweenujemy i walentynkujemy na potęgę. Co więcej, w dobrym tonie jest halloweenować i walentynkować, bo jak się nie halloweenuje i nie walentynkuje, to jest się starym zgredem lub/i nudziarzem i mało światowym osobnikiem o horyzontach wąskich jak tolerancja niektórych osób zasiadających w Izbie Wysokiej ( a przynajmniej o wysoko usytuowanym suficie).

Ergo, za parę dni walentynkować wypada. Serduszek, czekoladek, misiaczków-przytulanek nakupić. Wybrankę/wybranka serca dobrami owymi zasypać- niech wie, że jest wyjątkowa / wyjątkowy i - przede wszystkim- moja jedyna i wyśniona ( ewentualnie- mój jedyny i wyśniony). Kicz i banał tego dnia uderzają jak pięść Tysona szczękę Gołoty, ale co tam-święto swoje prawa ma.

Nie bardzo pamiętam, jak to się stało, że dałam się wciągnąć w ową spiralę walentynkowego nonsensu, ale fakt jest faktem- świętowałam przykładnie i z werwą właściwą prozelitom. Jak Szanowni Czytelnicy zapewne się domyślają, Wkurzak pozostawał sceptyczny wobec ‘nowej, świeckiej tradycji’. Owszem, świętował ‘gdy kazano’, ale serca w owe obrzędy nie wkładał, gdyż jego analityczny umysł nie potrafił właściwie zracjonalizować ( a przez to, w czyn przekuć) pożytków płynących z faktu posiadania misia-pysia (o urodzie raczej wątpliwej), przepasanego czerwoną kokardką, gdzieś w połowie jestestwa swego (misia, nie Wkurzaka).

Wkurzak jeszcze o tym nie wie, ale w tym roku mu walentynkowanie odpuszczę. Niech chłopina odpocznie od łamania sobie mózgu rozważaniami typu ‘Emocjonalne i psychologiczne uwarunkowania gestów spontaniczno-społeczno kreowanych jako personifikacja niestabilności(?) emocjonalnej partnera/ partnerki wyrażanej poprzez niesamoistne, bo środowiskowo warunkowane, reakcje quasi-afektowane’. Jeżeli takiego prezentu Wkurzak nie doceni, to znaczy, że na niego nie zasłużył. W konsekwencji, w przyszłym roku wrócimy do sztampy i tandety nierozerwalnie z walentynkowaniem związanych- jakaś kara musi być!

czwartek, 2 lutego 2012

Lepieje, odwódki, limeryki cmentarne (2)



Szanowna Pani Wisławo, dziękuję za wszystkie  wiersze- te poważne i te krotochwilne. A wszystkie piękne i mądre.

 Wisława Szymborska (1923-2012)

Lepiej złamać obie nogi,
niż miejscowe zjeść pierogi.

Lepiej mieć życiorys brzydki,
niż tutejsze jadać frytki.

Lepiej w głowę dostać drągiem,
niż się tutaj raczyć pstrągiem.

Lepszy mąż wariat niż proletariat.

Lepiej się udławić kością,
niż mieć gacha z niemożnością.

Od whisky iloraz niski.
Od żytniówki dzieci półgłówki.
Od likieru równyś zeru.
Od burbona straszna śledziona.
Od martini potencja mini.
Od sznapsa wezmą cie za psa.
Od rumu pomruki tłumu.
Od samogonu utrata pionu.
Od koniaku finał na haku.
Od palinki wstrętne uczynki.
Od maraskino spadaj rodzino.
Od pejsachówki pogrzeb bez mówki.
Od śliwowicy torsje w piwnicy.

Holendrzy to mądra nacja
wiedzą co robić,
gdy ustaje oddychacja.

Tutaj spoczywa Krzysztof Przywsza,
a tuż przy Przywszy żona bywsza.
Jak widać z porównania dat,
te zgony dzieli kilka lat -
nieboszczka dłużej była żywsza.

Pewien patolog z Karkonoszy
Jest przeciwnikiem biustonoszy.
Dlatego zaczajony w bramie,
Zrywa je z pasją każdej damie -
no, chyba że go ktoś wypłoszy.

środa, 1 lutego 2012

R.I.P.

Tu leży staroświecka jak przecinek autorka paru wierszy.
Wieczny odpoczynek raczyła dać jej ziemia,
pomimo że trup nie należał do żadnej z literackich grup.
Ale też nic lepszego nie ma na mogile oprócz tej rymowanki, łopianu i sowy.
Przechodniu, wyjmij z teczki mózg elektronowy
i nad losem Szymborskiej podumaj przez chwilę.

Wisława Szymborska (1923-2012) 

Co by było, gdyby....


Co by było, gdyby mężczyźni naprawdę rządzili tym światem? 
 
- Święto Kobiet z 8 marca zostałoby przeniesione na 29.02 (raz na cztery lata idzie to znieść),
- Krawata można by nie wiązać, rozporka nie zapinać,
- Operacja powiększenia piersi byłaby refundowana przez NFZ,
- Wszystkie kobiety miałyby to samo imię - dla uproszczenia,
- Wszystkie kobiety miałyby alergie na złoto, futra i drogie kamienie,
- Każdy telefon przerywałby połączenie po 30 sekundach rozmowy,
- Uważne wpatrywanie się w kobiecy biust na pierwszej randce byłoby równoznaczne z wyznaniem miłosnym ,
- Za jazdę lewym pasem 60 kmh rozstrzeliwano by na miejscu,
- Przewracanie kopniakiem stolika z szachami, warcabami lub grą monopol automatycznie oznaczałoby zwycięstwo,
- Na początku każdego wydania wiadomości prowadzący opowiadałby najnowsze sprośne dowcipy,
- Wynaleziono by skarpetki, które by istniały tylko w parach. Pozostawione w różnych miejscach podpełzałyby energicznie do siebie,
- Bikini byłoby preferowanym strojem businesswoman. (I nie businesswoman też.)
- Kobiety miałyby okres raz do roku. Podczas otwarcia sezonu na ryby...

(tekst w necie znaleziony, autora nie znam)