wtorek, 11 października 2011

88. Obudziło się we mnie zwierzę

Niestety, obawiam się, że to leniwiec.

Wczoraj dużo myślałam na tematy zawodowe. Takie intensywne myślenie jest bardzo męczące i obarczone dużym ryzykiem dojścia do wniosku. Sam wniosek pominę jako mniej istotny. Ważne, że konsekwencje wdrożenia go w życie wiązałyby się z jeszcze większą ilością myślenia, pozostawania w pozycji siedzącej przed komputerem , a także podejmowania decyzji i dochodzenia do coraz to nowych wniosków. W sumie perspektywa dość marna i odstraszająca.

Wieczorem, zmęczona hiperaktywnością szarych komórek, zasiadłam na sofie z filiżanką herbaty w jednej i książką w drugiej dłoni. Książkę chwilowo odłożyłam na bok, z lubością oddałam się bezmyślnej obserwacji sufitu i ścian okolicznych. Badałam je wnikliwie acz bezrefleksyjnie. Po jakimś czasie stwierdziłam, że bezmyślność i intelektualna niemota bardzo mi się podobają. ‘Opatrzność chce, żebym właśnie tak żyła!’- pomyślałam sobie.

I wtedy usłyszałam chrupnięcie i poczułam mokry dotyk na brzuchu- uszko filiżanki trzasnęło i odpadło, a jej zawartość wylądowała na ciele mem zmęczonem. Znak jakiś, czy co?

2 komentarze:

Aryel1 pisze...

Tak, to znak żebyś jednak korzystała ze swoich szarych komórek, miałaś się obudzić ;P :D

Becia pisze...

A ja myślę, ucho poszło twoim śladem i postanowiło także "robić nic":D