czwartek, 15 grudnia 2011

93. Jak to jest z tym Świętym Mikołajem?

Jest, czy go nie ma? Skoro przychodzi co roku i prezenty przynosi, znaczy się, że jest- myślała mała Ayllutka przez kilka pierwszych lat swego życia. Aż do tamtych pamiętnych Świąt…

Ale po kolei. Trzeba Czcigodnym Czytaczom wiedzieć, że rodzice moi wychowywali mnie w kłamstwie i oszustwie, wpajając mi ciemnotę ‘mikołajową’ od zarania życia mego. Nawet jak pisać samodzielnie nie potrafiłam, dyktowałam biegłym w piśmie listy do owego świętego od prezentów. W epistołach tych precyzyjnie werbalizowałam, co chciałabym otrzymać w pewien grudniowy dzień oraz dlaczego na rzeczony prezent zasłużyłam, jak mało kto. Działało jak złoto: dnia wiadomego, brzuchaty jegomość w czerwonym kubraczku meldował się w drzwiach. Z wielkiego wora wyciągał pudła i pudełka, odczytywał imię adresata daru i wręczał je rozradowanemu osobnikowi. Jako najmłodszy członek zgromadzenia rodzinnego przy wigilijnym stole, byłam traktowana wyjątkowo- większość paczek była przeznaczona dla mnie! Stan ten bardzo mi dogadzał, zwłaszcza, że oprócz prezentów zamówionych listownie zawsze trafiło się kilka niespodzianek. Sielanka, po prostu.

W tym momencie uważni i wyrobieni literacko czytelnicy wyczuwają już nadchodzący zwrot akcji i zapowiedź zbliżającej się katastrofy. Ta nastąpiła, gdy Ayllutka cieszyła się 5 rokiem życia. Do kolacji wigilijnej wszystko szło jak trzeba: list napisany i wysłany, rodzina przy stole, choinka w rogu pokoju błyszczy kolorami tęczy. Tylko kogoś jakby brakowało. Mijają minuty długie jak rekordowa anakonda, rodzice zaczynają patrzeć na siebie z niepokojem, ciocie, dziadkowie i kuzynostwo próbują zająć Ayllutkę czymś innym niż czekaniem na brzuchatego. Ale Ayllutka swoje wie i nie tak łatwo ją zagadać- uparcie powraca do Mikołajowego tematu, próbując dociec powodów nieobecności powyższego. (Prawda pewnie była taka, że wynajęty ‘Święty’ albo zlecenie zgubił, albo zaległ gdzieś w swoich ‘saniach’ z powodu upojenia alkoholowego, którym chciał osłodzić sobie swój los przebrzydły, który sprawił, że w ten szczególny wieczór musiał latać po domach i głupka z siebie robić, wciskając ciemnotę najmłodszemu pokoleniu. Ale- oczywiście- wersja ta, choć najbardziej prawdopodobna, nie nadawała się do zakomunikowania Ayllutce z powodów oczywistych.) Tak więc, rodzina zdecydowała się na krok drastyczny, ale konieczny.

CDN.

Brak komentarzy: