Zgromadzona publika powitała jego przybycie ze szczerze udawanym entuzjazmem. Z wyjątkiem jednej osoby. Tak, dobrze zgadujecie- tą, która przejrzała niecną grę i fałsz sytuacji była mała Ayllutka. Zamiast przywołać na twarz wyraz błogostanu, wybuchnęła niekontrolowanym, histerycznym płaczem. Płakała żarliwie, jak tylko dzieci potrafią, tak bardzo, że chwilami nie mogła zaczerpnąć oddechu ( co sprawiło, że koloryt jej lica nieco zszarzał, w czym upodobniła się do odcienia karnacji wujka- Mikołaja, który został ciupasem wyrzucony z jadalni i obwiniony za przestraszenie dziecka i doprowadzenie do stanu histerii). Gdy los wujka waży się w przedpokoju, inni uczestnicy biesiady próbowali Ayllutkę utulić i ukołysać, aby przestała się bać, gdyż powszechnie uznano, że widok (niechlujnie) przebranego stwora Ayllutkę przestraszył. O święta prostoto!
Prawda wyglądała zupełnie inaczej. Sprytna Ayllutka od razu rozpoznała wujka- przebierańca i szybko zdała sobie sprawę z powagi położenia. W ułamku sekundy uświadomiła sobie, że skoro ten ‘Święty Mikołaj’ taki szemrany jest, to i prezenty, które przytargał nie mogą, po prostu NIE MOGĄ, być tymi, o które upraszała. A to oznaczało totalną, nieokiełznaną katastrofę i powód jawny do darcia papy na całą ulicę! Każden jeden człek przytomny by to zrozumiał (z wyjątkiem zebranej przy stole familii)!Ponieważ rzeczy najprostsze i oczywiste najtrudniej jest wytłumaczyć, chwil parę zajęło Ayllutce ‘dojście do siebie’. Gdy to się już stało, zażądała okazania prezentów. O dziwo, okazały się właściwe! Wszystkie, co do jednego, zamówione ‘precjoza’ odnalazły się magicznie w worze przytachanym przez przebranego wujka. Jak to wytłumaczyć? Mała Ayllutka nie miała czasu i ochoty na takie rozważania- rzuciła się radośnie ( i z dziecięcym entuzjazmem) do zabawy z nowo pozyskanymi ‘koleżkami’ ( w postaci przytulanek, misiów, klocków i innych wynalazków, których zadaniem jest uszczęśliwiać bardzo nieletnich). Uspokojona rodzina mogła odetchnąć z ulgą, że sytuacja zażegnana i ku dobremu zmierza oraz kontynuować biesiadę.
Czy to oznacza, że kilka (?!) lat później, Aylla już nie wierzy w Świętego Mikołaja? Otóż nie, nadal pisuję do niego listy. I chociaż nasze ‘spotkania’ są czasami podejrzane (vide zeszłoroczny, powigilijny wpis), ogólnie ‘jestem za, a nawet przeciw’ i z uporem dziecka piszę do niego listy. Nie zawsze z prośbą o prezenty, czasami po prostu piszę, jak do przyjaciela, który nie zawsze może pomóc, ale przynajmniej wysłucha.
Niech Was otuli magia tego szczególnego czasu i niech Święty Mikołaj o Was nie zapomni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz