poniedziałek, 1 sierpnia 2011

79. Wakacyjna reminiscencja (1)

Perypetie zdrowotne zmusiły mnie do zmiany planów wakacyjnych w tym roku, uraczę Was więc wspomnieniem z czasów (niesłusznie) minionych.

Wakacje to okres wytężonej aktywności turystycznej, a w konsekwencji źródło przygód wszelakich. Wiele z nich związanych jest nie tyle z pobytem w, co z docieraniem do. A że podobno najbezpieczniejszym i najbardziej efektywnym środkiem transportu jest samolot, więc wspomnienie moje z pewnym lotem będzie związane.


Fanką lotnictwa nigdy nie byłam i chyba już nie będę. Ale nie mam również żadnych specjalnych lęków związanych z lataniem. Choć muszę przyznać, że startu nie znoszę, gdyż sprawia mi fizyczny ból: krew w skroniach pulsuje, oczy lekko wychodzą z orbit, słuch zaczyna szwankować, jakbym znalazła się pod wodą. Na szczęście niedogodności te ustępują, gdy samolot wyrówna lot i osiągnie wysokość przelotową. Oczy wracają na swoje miejsce, uszy się odblokowują, krwi przypomina się, że oprócz skroni mam jeszcze kilka innych organów, które chętnie by ją przywitały. Słowem, organizm się adaptuje do warunków, które mu zafundowałam. Ale czujny pozostaje- wiem dokładnie, kiedy pilot obniża lub podwyższa pułap przelotu. A o tym, że rozpoczęto procedurę zniżania dowiaduję się (organoleptycznie) na długo zanim obsługa ogłosi ten fakt reszcie pasażerów.

Lot Okęcie Warszawa- Heathrow Londyn przebiegał jak miliony innych- stewardessy krzątały się podając pasażerom jedzonko, którego nikt z obdarowanych nie był w stanie zidentyfikować (nieliczni śmiałkowie próbowali posiłkować się zmysłem smaku w celu sformułowania odpowiedzi na pytanie:
”A co to przypełzło?”, ale sądząc z wyrazu ich twarzy nie było to działanie uwieńczone sukcesem). Piloci zapewne włączyli automatycznego pilota i zajmowali się czymś bardziej frapującym niż latanie ‘na ręcznym’. Ot, standardzik i nuda.

Po półtorej godzinie tej sielanki poczułam jakby woda zalewała mi uszy, więc wiedziałam, że za jakieś trzydzieści minut znajdziemy się na gościnnej ziemi Albionu. Samolot ewidentnie się obniżał, chętny, by wrócić na matkę Ziemię. Niestety, jego próby spotkały się z oporem materii. W dosłownym tego słowa znaczeniu.

cdn.

Brak komentarzy: