„Jest zima, to musi być zimno” –ogłosił światu palacz z filmu „Miś” Stanisława Barei, który cały czas palił, aby się ogrzać. (Tzn. palacz palił, co do Barei, to nie wiem). Odwieczne prawo natury, fakt. Niemniej jednak, natura też ma prawo do popełniania błędów (czego widomym dowodem jest istnienie Wkurzaka) i będę się upierać, że obecne temperatury panujące za ścianami mojego domku należy rozpatrywać w tej właśnie kategorii.
Jestem typem śródziemnomorskim i mrozy znoszę źle- pierwszą częścią ciała, która mi zamarza przy minusowej temperaturze są dłonie, a drugą- mózg. O ile dłonie sobie jakoś z rozmarzaniem radzą, o tyle mózg zaczyna do strajkowania się brać. Już, już ma ulec rozmrożeniu, a tu prognoza pogody w telewizji się włącza i uśmiechnięta pani pogodynka lub uśmiechnięty pan pogodyn (swoją droga, z czego oni się tak cieszą w każdych warunkach meteo?) informuje mój narząd myślenia, że w nocy słupek rtęci spadnie na samo dno Rowu Mariańskiego i ślamazarnie będzie się z niego wygrzebywał, aby w najcieplejszym momencie dnia osiągnąć temperaturę zamarzania moczu. Na takie dictum mój mózg ogłasza gotowość strajkową, wywiesza transparent: „Mrozowemu okupantowi mówię zdecydowane NIE” i w sen (nie)sprawiedliwy zapada. Dla mnie oznacza to same kłopoty: poczucie humoru omdlewa, zmysł obserwacji bierze urlop okolicznościowy, logiczne myślenie- urlop bezpłatny, a dobry humor- zwolnienie lekarskie. Obrazu nędzy i rozpaczy dopełnia kulące się z zimna ciało.
I jak tu normalnie żyć- jedzeniem się cieszyć, o literaturze rozprawiać, w dźwiękach muzyki się zanurzyć- skoro wszystko się we mnie mrozi i kurczy? Nie da się i już! I na dodatek, pod ręką jest Wkurzak (typ eskimoski), cały w zachwytach nad urodą sopli zwisających z dachu (jeden z tych ‘przystojniaków’ mógłby mu spaść na rozmarzoną głowę i te peany na temat uroków mroźnej pogody z niej wybić).
Gdy na dworze zimno, zmieniam się w odludka i smutasa. Ze sobą mi źle, a innym ze mną jeszcze gorzej ( Wkurzaka nie dotyczy- jego gruba skóra sobie z tą ‘niedogodnością’ poradzi). I tak rok w rok. Przygnębienie, melancholia i żałość.
O losie okrutny! Mam tylko nadzieję, że Stachura miał rację pisząc, że smutek jest jak pochód- przechodzi.
Aby do wiosny…..
P.S. Właśnie obejrzałam prognozę pogody na juto. Jak mi ktoś jeszcze raz zacznie opowiadać głodne kawałki o globalnym ociepleniu, to śmiechem zabiję!
5 komentarzy:
Aylla kocham cię za twoje niezamarzające poczucie humoru:D
Ayllutka - jesteś genialna!!! Choć u mnie za oknem też jest co najmniej minus 700, co po przeczytaniu twego posta cieplej na duszy się robi:D
PS. Ja też wolę upały!!!
@ Aryel na chwilkę mi odtajało :), ale tylko na chwilkę :(
@Becia my, typy śródziemnomorskie, musimy sobie pomagać!
Aylla, ja nadal mam nadzieje, ze w niedalekiej przyszlosci zasiade se wygodnie z czyms twojego autorstwa w reku :)
@ Amber Hmmm..., czyli, że co? Wino mam dla Ciebie wyprodukować? :D
Prześlij komentarz