czwartek, 29 lipca 2010

8. Catering i spółka

Catering to jest coś! Catering każdy chce mieć, bo catering, to…. No właśnie, to co?

Otóż, catering to po prostu wyżerka, jedzonko, wikt na kawałek dnia, najczęściej na cudzy rachunek. Żeby było jasne- ja nic przeciw powyższemu nie mam, idea jako taka zupełnie do mnie przemawia, wkurza jedynie obietnica niezwykłości, którą mami nazwa. Zresztą, nie tylko ta.

‘Designerskie meble najlepiej się prezentują w całkowicie zaaranżowanej i zaprojektowanej dla nich przestrzeni.’ Prawda! Ale czy ktoś widział kiedyś mebel, który nie jest designerski? Otóż, nie- bo ktoś ten mebel musiał zaprojektować ( a więc nadać mu ‘design’)! A jak dany mebel został wstawiony do dowolnego pokoju, to sam przez się zaaranżował przestrzeń, w której się znalazł. A jeżeli jeszcze wprowadził się do owej przestrzeni w towarzystwie kolegów/ koleżanek ze swojej paczki (np. stół przyciągnął ze sobą krzesła i kredens), to już mamy aranż całkowity! Może być mniej lub bardziej udany. De gustibus non est disputandum. Ale fakt zaistniał. Sam z siebie.

Tu, gdzie mieszkam, nie ma już zakładów fryzjerskich. Ani jednego. Za to aż roi się od salonów stylizacji włosów, gdzie próżno szukać fryzjerów- zero trafień, za to stylistów i wizażystów jest dostatek. A gdy taki stylista/wizażysta zajmie się klientem, to robi dokładnie to samo, co jego poprzednik fryzjer. Tylko wolniej.
I za większe pieniądze. I używa profesjonalnego słownictwa:  już za moment „założy mi conditioner” (czytaj: wmasuje we włosy odżywkę). I tak dalej- a czym dalej, tym ‘profesjonalniej’. Aż dojdziemy do ‘superprofesjonalnego’ rachunku. Cóż, tytuł zobowiązuje.

Clubbing jest już pasee. Teraz chodzi się na ‘domówki’. Gdzieś na brzegach trendu tłuką się jeszcze ‘biforki’ i ‘afterki’, ale ogólnie ‘trendy’ są ‘domówki’. No i bardzo dobrze, imprezka w małym gronie zawsze to mnie bardziej przemawiała niż kilkusetosobowy spęd w wielkiej hali, wśród świateł zawsze migających zbyt jasno i zawsze prosto w oczy. Choć taki clubbing też swój urok miał. Po wstępnym szoku, kiedy już mózg odparł pierwszy, zmasowany atak hałasu i błysku, przystępował do działań obronno-znieczulających, stopniowo ograniczając moc odczuwania bodźców zewnętrznych. Po pewnym czasie dochodziło do takiego uodpornienia, że uczestnikom imprezy zaczynało się wydawać, że znajdują się w sytuacji zupełnie naturalniej dla ludzkiego organizmu. Hałas jakby przycichł, światło jakby przyciemniało, organizm się zaadaptował. W stanie takiego otępionego znieczulenia można było wytrwać jakiś czas i nawet podrygiwać beztrosko w rytm pulsującej muzyki. W sumie fajnie. Ale po wyjściu okazywało się, że cisza może być bardzo bolesna, a noc koszmarnie ciemna. Cóż- coś za coś.

Teraz szanowny czytelnik spodziewa się, że pisząca podniesie sztandary świętego oburzenia na wkurzaka, który podnosi rękę na ojczyznę- polszczyznę, zaśmiecając ją różnymi potworkami, zrozumienie których wymaga znajomości języków obcych. No to szanowny czytelnik się zdziwi. Nie o puryzm językowy mi idzie, lecz o niespełnione obietnice.

Świat jest znany z dawania obietnic. Świat jest znany z łamania obietnic. Ja to wiem i wkurzak to wie. Wkurzak triumfuje, gdy znowu dam się omamić. A ja mu na to pozwalam, bezwolnie i bezmyślnie, choć pod pretekstem prowadzenia badań porównawczych z gatunku „wyższość fryzjera nad stylistą”’ lub „ o przewadze dyskoteki nad clubbingiem”. A może to odwrotnie było? Nie ważne. Ważne, że pod pretekstem pseudointelektualnej zabawy daje się prowadzić, jak ciele na rzeź, na manowce obietnic niespełnianych i dziwi mnie ich niespełnialność, mimo iż spełnialności nikt rozsądny nawet by nie zakładał. I wkurzaka ze sobą ciągnę. A może idziemy ręka w rękę, równym krokiem obok siebie?



8 komentarzy:

Amber7 pisze...

A ja tam nie mam nic przeciwko Wkurzakowi #8, dla mnie to chleb powszedni :P

Aylla pisze...

Jak to cię wkurzak nie wkurza? To jest fizycznie niemożliwe! Szkoda, że nie widzisz miny wkurzaka, jak to przeczytał: ziemia się biedakowi spod nóg usunęła, sens życia mu zakwestionowałaś. Oj, niedobra Ty!
:)

Aryel1 pisze...

Amberka jest przyzwyczajona do angielskich nazw, które u nas są używane dla podniesienia wartości. A Wkurzaka mi teraz żal bo widzę jak walczy z dopadającą go depresją:(

Aylla pisze...

Wiem o tym dobrze, ale położenie geograficzne nie tłumaczy okrucieństwa wobec wkurzaka.*kręci głową*

:)

Amber7 pisze...

Wkurzak! Nie obrazaj sie, poprostu nastepnym razem postaraj sie bardziej. Amberke jest dosyc latwo wkurzyc, musisz tylko znalesc odpowiednio czuly punkt. Good luck!!! LOL

Wkurzak pisze...

Pfffffff!

Aylla pisze...

Przepraszam za Wkurzaka- już dostał po łapkach i został odesłany do kąta- klęczy za karę na grochu. Ma też szlaban na komputer! Dobrze, że w porę weszłam do pokoju, bo już sobie, cwaniak, własne konto na bloggerze zakładał!!!!

Amber7 pisze...

LMAO!